Harry Potter - Golden Snitch 2

Prorok Codzienny


Szablon: AnaRosa

19.10

Znów poległam i to nie tylko tu, ale i w szkole. Chyba muszę zwolnić tempo i skupić się bardziej na nauce. Od dzisiaj rozdziały będą dodawane raz na miesiąc.


środa, 17 lipca 2013

Rozdział 2 "Nowa rodzina, nowi wrogowie"

„Każda chwila to szansa, aby wszystko zmienić”
(film 8 mila)
20 lipca 2000
                Zaskoczona rozejrzałam się po zatłoczonej ulicy i przez chwilę zadrżały mi nogi. Mugole potrącali mnie i co chwila rzucali kąśliwe uwagi na temat mojego położenia. W końcu wybiegłam z budynku i zatrzymałam się na środku chodnika tarasując im drogę. Nigdzie nie widziałam pani Marple, która miała mnie dzisiaj odebrać, a dobrze wiedziałam, że mój pokój w sierocińcu lada moment zostanie zajęty przez kogoś innego. Stanęłam na palcach, chcąc odszukać białe włosy kobiety i poczułam pod powiekami pierwsze łzy.
-Camille, tutaj.         
Jeśli cokolwiek stuknęło w tym momencie o chodnik, to musiał być kamień, który spadł mi z serca. Pani Marple stała przy małym samochodzie w kolorze złocistego miodu. Ze zdziwieniem spojrzałam na stojącego obok niej mężczyznę, który musiał mieć około trzydziestki. Był niski i szczupły, ale jego twarz wzbudzała we mnie strach. Czarne, niczym noc włosy były ostrzyżone krótko. Kwadratową szczękę pokrywał zarost a ciemne oczy patrzyły groźnie na każdą osobę, która przeszła stanowczo zbyt blisko niego. Zwinnie wyminęłam kilku mugoli i stanęłam przed panią Marple, która ochoczo mnie objęła.
-Wybacz, nie mogliśmy cię dostrzec przez ten tłum, prawda Nick?
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko odebrał moją walizkę i schował ją w bagażniku. Kobieta otworzyła przede mną drzwi i szybko usadowiłam się na tylnim siedzeniu. Już wiedziałam, że nie będzie to nudna podróż.

20 lipca 2000
Manchester

Po dwóch godzinach podróży była pewna dwóch rzeczy. Pierwsza to, że Nick jeździ niczym pirat drogowy i omal nie pozabijał nas w czasie tej drogi, a druga to fakt iż pani Marple jest największą gadułą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Przez całą podróż opowiadała mi jak bardzo spodoba mi się nowy dom i że będą to moje najlepsze wakacje w życiu. Nieważne, że gorsze już chyba być nie mogły, ale ponura twarz Nicka powstrzymywała mnie od wypowiedzenia jakichkolwiek słów. Wpatrywałam się w budynki, które mijaliśmy z zabójczą prędkością. Zdołałam jedynie zauważyć tabliczkę, która informowała mnie o pojawieniu się w Manchesterze. Zaczęłam niecierpliwie stukać palcami w jasne obicie foteli. Nie byłam przyzwyczajona do podróżowania samochodem, nawet tego nie lubiłam. Przy kolejnym ostrym zakręcie zawartość mojego żołądka gwałtownie podjechała do przełyku. Starałam się głęboko oddychać i nagle Nick zwolnił.
-Żyjesz tam z tyłu?- warknął patrząc na mnie dzięki lusterku.
-Z trudem- mruknęłam i samochód znów przyspieszył.
Miałam ochotę wyciągnąć różdżkę i przytknąć ją mężczyźnie do gardła. Może wtedy łaskawie by zwolnił. Mały samochód wyjechał na przedmieścia i zwolnił. Przysunęłam się do szyby, aby podziwiać widoki i wypatrywać mojego nowego domu. Każdy budynek był taki sam, białe otynkowane ściany lśniły w słońcu, a czerwone dachówki dawały życia. Każdy z ogródków był mały, a trawa równo przycięta. Nick podjechał prawie na sam koniec uliczki i zatrzymał się na podjeździe. Z ulgą wypadłam z samochodu i zaciągnęłam się świeżym powietrzem, tak mocno, że się zakrztusiłam.
-Camille, wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona pani Marple i poklepała mnie drobną dłonią po plecach.
-Tak, oczywiście- wysapałam z trudem i starłam z policzków łzy, które wypłynęły z moich oczu.- Zakrztusiłam się.
-Mówiłem, że te bzy śmierdzą- warknął Nick wskazując na gałązki obficie pokryte fioletowym kwieciem.
Rzeczywiście, ich zapach unosił się w powietrzu, ale nie uważałam go za drażniący. Wręcz przeciwnie, był tak wspaniały, że najchętniej usiadłabym pod drzewkiem i napawała się tą wonią. Pani Marple najwyraźniej nie zwracała uwagi na ciągłe powarkiwania i marudzenie bruneta i ruszyła w stronę musztardowych drzwi ze złotą cyferką cztery.  Rozejrzałam się po małym ogrodzie, który był ogrodzony niskim, drewnianym płotkiem. Trawa wydawała się być miękka i równiutka, a jej zieleń uspokaja oczy. Ogród pani Marple był zapełniony mnóstwem kolorowych kwiatów, których zapach tworzył cudowną mieszankę. Przy każdym oknie znajdowało się korytko z czerwonymi pelargoniami i różowymi surfiniami. Zaś mały skalniak w kącie ogrodu, który był otoczony różnego rodzaju kamieniami, wyglądał jak kwiecista wyspa.
-Będziesz tak stać, czy wejdziesz do środka?- warknął Nick i potrącił mnie ramieniem.
Najwyraźniej nie przez wszystkich byłam mile widzianym gościem. Weszłam pod dwóch ceglanych stopniach i weszłam do wąskiego korytarza. Biała tapeta ozdobiona czerwonymi różami była bardzo zadbana i zupełnie inna, niż te z sierocińca. Pierwsze odgłosy dochodziły z pomieszczenia na prawo, więc właśnie tam się udałam. Duże okno wpuszczało tam dużo światła, a piaskowe ściany kojarzyły mi się z morzem. Pamiętam moją jedyną wycieczkę na tę piękne tereny jak przez mgłę. Siedziałam na plaży i przesypywałam drobne ziarenka z małej rączki do drugiej. Napawałam się niezwykłą strukturą  i delikatnością. Kominek z białego marmuru wtapiał się w ścianę, a naprzeciw niego stała biała kanapa z mnóstwem piaskowych poduszek. Jedna ze ścian była wypełniona zdjęciami, które tkwiły w złotych ramkach. Na wielu pojawiała się młoda dziewczyna o czarnych włosach i białej skórze. Uśmiechała się szeroko i czasami obejmowała Nicka.
-Chodź, Camille- powiedziała pani Marple i dotknęła delikatnie mojego ramienia.- Pomożesz mi w kuchni, bo Nicholas nigdy nie miał do tego rąk.
Ruszyłam za staruszką i po chwili znalazłam się w pomieszczeniu o brzoskwiniowych ścianach. Był to malutki pokój wypełniony szafkami o kolorze ciemnego drewna, oraz innymi mugolskimi sprzętami.  Staruszka pochyliła się nad garnkiem smakowicie pachnącego sosu i zamerdała dużą łyżką.
-Mam nadzieje, że jesteś głodna- powiedziała wesoło.- W końcu to nasz pierwszy wspólny obiad.
-Umieram z głodu- uśmiechnęłam się szeroko i oparłam się o blat.- Co mam robić?
Nigdy nie lubiłam pracować w kuchni. Zazwyczaj, gdy byłam wołana do pomocy zmywałam tuziny brudnych talerzy i misek. Ale ta kuchnia była zupełnie inna niż te pachnące wilgocią pomieszczenie w Bristolu. Ono po prostu napełniało ciepłem.
-W tej szafce są talerze- powiedziała wskazując na jedne z drzwiczek.- Zanieś je na tyły ogrodu, tam jest cień, a ja nie lubię przebywać długo na słońcu.
Otworzyłam szafkę i wyjęłam trzy duże talerze ze złotą obwódką i ruszyłam w stronę korytarza. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdowały się duże szklane wrota, które musiały prowadzić na tyły ogrodu. Z trudem je otworzyłam i otworzyłam usta z zaskoczenia, gdy Nick jednym machnięciem różdżki sprawił, że na drewnianym stole pojawił się biały obrus.
-Uważaj, bo ci mucha wleci- warknął i odebrał ode mnie talerze.
Stałam w miejscu jeszcze przez chwilę. Nie sądziłam, że trafię do rodziny, w której mieszka czarodziej. A nawet, jeśli, to myślałam, że owa osoba będzie dla mnie wsparciem, a nie aroganckim dupkiem, który będzie traktował mnie, jako wroga. Może był jednym z tych mężczyzn, co całe życie chcieli spędzić u boku mamy i każdą konkurencję traktował wrogo.
-Cóż za riposta- prychnęłam zdenerwowana i obróciłam się napięcie w stronę kuchni.
Zacisnęłam dłonie w pięści i zacisnęłam mocno wargi. Dość, Nicholas Marple uraził mnie po raz ostatni. Odebrałam od jego matki półmisek ziemniaków, który potem ustawiłam na środku stołu.
-Siadaj słońce- powiedziała pani Marple i wskazała mi krzesło.
Opadłam na miękkie siedzenie i ze zdziwieniem spojrzałam na czwarte krzesło. Byłam pewna, że gdyby miał się pojawić jakikolwiek gość zostałabym o tym uprzedzona. Nie było zastawy dla tej osoby, a jedynie miejsce przy stole. Pani Marple szybko zajęła się jedzeniem, a Nick z ociąganiem. Jego ciemne oczy były utkwione w pustym meblu, ale w jego tęczówkach zauważyłam coś jeszcze. Ból? Żal?
-Jedz, Camille- pospieszyła mnie kobieta.- Bo wystygnie.
Otrząsnęłam się z dziwnego otępienia i szybko sięgnęłam po półmisek z ziemniakami. Nie chciałam teraz myśleć o przykrych rzeczach. Bo o to właśnie w moim życiu zaczynał się pewien niesamowity i pełen nowych szans rozdział. Nie powinnam zaprzątać sobie głowy ponurym i kąśliwym Nicolasem, a także jakimś pustym meblem, który został tu ustawiony przez przypadek. Po skończonym obiedzie pani Marple podniosła się, jako pierwsza i spojrzała na szatyna.
-Nick, posprzątasz prawda? Chcę oprowadzić Camille po domu.
Mężczyzna rzucił mi niechętne spojrzenie i skinął delikatnie głową. Wstałam od stołu i ruszyłam za staruszką, która zniknęła już we wnętrzu domu. Usłyszałam jej kroki na drewnianych schodach, które były wyłożone miękkim, brązowym dywanem. Szybko dogoniłam kobietę i rozglądałam się po nieznanej jeszcze części domu. Tutaj ściany były błękitne i napawały moją duszę spokojem.
-Jak ci się tu podoba, Camille?- zapytała znienacka pani Margaret Marple.
-Dom jest piękny- wyszeptałam urzeczona i przystanęłam.- Nawet nie marzyłam, że znajdę się w takim miejscu.
-Musisz mieć bardzo okrojone marzenia, dziecko- westchnęła i otworzyła przede mną jedne z drzwi.- To jest twój nowy pokój, mam nadzieję, że kolor będzie ci pasował.
Stanęłam w drzwiach i wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Pomieszczenie było ogromne, jak na jedną osobę, a ściany miały prześliczny fioletowy kolor. Na łóżku, które stało tuż przy oknie leżały żółte pościele. Dywan także był barwy słońca, a meble były zrobione z jasnego drewna. Tuż przy łóżku stał mały stoliczek nocny z żółtą lampką. Przy jednej ze ścian stała ogromna szafa z równie dużym lustrem, w którym doskonale widziała swoje odbicie. Po drugiej stronie stał regał z jak na razie dwoma książkami.
-Jest idealny- westchnęłam z rozmarzeniem.
-Cieszę się, że się podoba- zaśmiała się pani Marple. –Jak chcesz możemy jutro pojechać na zakupy.
-Nie….
-Ale ja mam- wyprzedziła mnie, doskonale wiedząc, jaką kwestię chce poruszyć.- O pieniądze nie musisz się martwić, dziecko.
Uśmiechnęłam się do niej nieśmiało, a ona drgnęła na wołanie Nicka.
-Naprzeciwko masz łazienkę, rozgość się- powiedziała i pośpiesznym krokiem skierowała się w stronę schodów.
Zamknęłam drzwi od pokoju i jeszcze raz spojrzałam na wspaniałe meble. Poczułam zbierające się w oczach łzy, które z trudem powstrzymałam. Podeszłam do małej walizki i spojrzałam na niewielką ilość moich przedmiotów. Ubrania, które należały do mnie schowałam do szafy, a Dolly ułożyłam na regale. Wpatrywałam się w jej wyblakłe już oczy i oczekiwałam, aż przemówi, ale ona milczała. Najwyraźniej jej magia przeminęła już na zawsze i miała być tylko znamieniem mojego dzieciństwa.

21 lipca 2000

Obudziłam się bardzo późno. Nawet nie wiedziałam, kiedy usnęłam na niezwykle miękkim łóżku. Przeciągnęłam się mocno, aż poczułam ból w mięśniach i szybko się podniosłam. Tak jak myślałam moje włosy zaczęły przypominać bardziej stóg siana, niż jakąkolwiek fryzurę. Chwyciłam letnią sukienkę, która należała do moich ulubionych i ruszyłam do łazienki. W domu panowała niczym niezmącona cisza. Łazienka była przestronnym pomieszczeniem o białych kafelkach. Duża wanna stała przy jednej ze ścian i natychmiast poczułam chęć wskoczenia do niej i siedzenia tam cały dzień. Odkręciłam ciepła wodę i czekałam, aż ciecz wypełni brzegi białej wanny. Naprzeciwko niej stała umywalka z okrągłym lustrem w ozdobnej ramie.  Zrzuciłam z siebie wczorajsze ubrania i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Przymknęłam oczy i powoli pogrążyłam się najskrytszych myślach. Starałam się w słuchać w delikatny śpiew ptaków za oknem i po zapachu rozpoznawać kolejne szampony.
-Czy mogłabyś łaskawie wyjść z łazienki?- dobiegł mnie irytujący głos Nicka.
Drgnęłam i spojrzałam na swoją pomarszczoną skórę, która pokazywała mi jak długo czasu spędziłam w ciepłej wodzie. Szybko wybrałam pomarańczowy szampon i namydliłam włosy. Nie chciałam jeszcze bardziej narażać się mężczyźnie, dlatego szybko spłukałam blond kosmyki i wyskoczyłam z wanny. Chwyciłam pierwszy z puchowych ręczników, które tkwiły na przezroczystej półce przymocowanej do jednej ze ścian. Owinęłam się nim szczelnie i pozbierałam resztę swoich ubrań. Oparłam się o drzwi i szybko je otworzyłam.
-Lepiej późno, niż wcale- warknął na mój widok.
-Zasiedziałam się…
-W życiu bym się nie domyślił. Możesz nie tarasować mi drogi?
Otworzyłam usta ze zdumienia i pozwoliłam, aby mnie potrącił i zamknął się w łazience. Zaklęłam pod nosem i ruszyłam do swojego pokoju. Teraz już na pewno wiedziałam, że Nicholas miał coś do mnie. Wściekłość rozsadzała mnie od środka, a ja pozwalałam jej palić kolejne organy. Gdy płomienie dotarły w końcu do serca pozwoliłam sobie na mały plan zemsty. Nie ważne, czy miałoby to rozpętać wojnę, czy załatwić pokój. To już nie chodziło o jego zachowanie względem mnie. W końcu nie chodziłam od domu do domu z kartką „Jestem sierotą, zaadoptuj mnie”. Uraził moją dumę, a ja takich rzeczy nigdy nie zostawiałam nierozwiązanych. Zawinęłam blond włosy w ręcznik i szybko wciągnęłam na siebie sukienkę z delikatnego materiału. Włosy zostawiłam wilgotne, ale związałam je w luźny koczek, aby nie opadały na twarz. Szybko zbiegłam na dół i poczułam zapach tostów. Przez chwile rozkoszowałam się tą słodką wonią topionego masła i ruszyłam do kuchni, gdzie krzątała się pani Marple.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się szeroko i opadłam na jedno z krzeseł.
-Moja droga, dobrze spałaś? Mam nadzieję, że nie słyszałaś okropnego chrapania Nicholasa? – zachichotała pod nosem na widok wchodzącego do kuchni mężczyzny.- Czasami słychać go w całym domu.
-Nadal twierdzę, że masz przesłuchy, Margaret- westchnął Nick i przysunął do siebie talerz pełen tostów.- Może to ta twoja banda kocich rozbójników tak chrapie, ale na pewno nie ja.
Chwyciłam ciepłego tosta i zmarszczyłam brwi, gdy Nick wspomniał o kotach. Jak na razie nie dostrzegłam żadnego, a mężczyzna wspominał o niezłej gromadce. Pani Marple zachichotała cicho, niczym mała dziewczynka i również zabrała się za jedzenie. Posiłek co chwila był przerywany przez kilka zdań pani Marple. Ta kobieta najwyraźniej nie umiała długo milczeć. Drgnęłam, gdy cos miękkiego zaczęło się ocierać o moje nogi i zobaczyłam grubą, rudą kotkę, której miodowe ślepia wpatrywały się we mnie niczym w intruza.
-O proszę- zawołała staruszka i chwyciła kotkę na swoje kolana.- Jest mała Carmelita.
Ugryzłam się w język, nim zdołałam wygłosić jakąś kąśliwą uwagę na temat wielkości Carmelity. Kotka była, co najmniej wielkości arbuza i niewątpliwie brzuch przeszkadzał jej w codziennych czynnościach. Z miodowych oczu źle jej patrzyło i miałam wrażenie, że nawet Nick pała do mnie milszym uczuciem, niż to rude stworzenie.
-Carmelita mieszka z nami od początku- zaczęła Margaret Marple i pogłaskała kotkę po głowie.- To moja najwierniejsza towarzyszka.
Kotka łypnęła na mnie spode łba i zeskoczyła z kolan swojej właścicielki. Katem oka zauważyłam, niechętne spojrzenie Nicka, które również zostało skierowane w stronę kotki. Przynajmniej w jednym nasza dwójka się zgadzała.

-No dzieci, nie będziemy tak siedzieć- zawołała uradowana pani Marple.- Zapowiada się wspaniały dzień.

13 komentarzy:

  1. Pierwsza ale mi się udało.
    Hmm czyżby Raven sie zadomowiła?
    Hmm i ten Nick.
    Muszę przyznać że zaintrygowała mnie reakcja chłopaka na Camillę.
    Od początku wyraźnie pokazuje że za nią nie przepada.
    Coś mi się jednak wydaje że taka wrogość to pozory.
    Jestem ciekawa jak dalej rozwiniesz jej losy.
    Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że historia przypadła ci do gustu. Cóż Nick to interesująca postać, której losy będą równie interesujące co Camille.

      Usuń
  2. Pani Marple to taka miła i ciepła osoba, która wychodzi z sercem do ludzi. Z pewnością ogród tej kobiety zawiera tyle miłości, ile ona oddaje jej ludziom. Dla Camille zaczął się nowy rozdział w życiu. Czy lepszy? Czas pokaże i odsłoni wiele tajemnic, które kryje przyszłość.No i Nick. Człowiek, który nie do końca wydaje się być zadowolony z adopcji dziewczyny. No cóż, nie wszyscy w opowiadaniu muszą być "idealni" i ktoś musi "kręcić nosem". Jednak przyznać muszę, że mężczyzna poczucie humoru ma. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam przedstawiać Nicka jako wielkiego gbura, który najchętniej rzuciłby się na Camille z nożem :)
      A pani Marple ma być ciepłą kobietą, która ma wspierać główną bohaterkę w najtrudniejszych sytuacjach.

      Usuń
    2. Trochę źle to odebrałaś. Mając na myśli "idealni", chodziło mi o to, że nie wszyscy od razu muszą akceptować Camille. Jak na swój wiek ma prawo być trochę zrzędliwy :D Myślę, że on się przekona do tej dziewczyny, jeżeli będzie chciał znaleźć wspólny język.

      Usuń
  3. Oh, jak ja źle odebrałam Panią Marple w poprzednim rozdziale :) Okazała się być niezwykle ciepłą osobą. Pałam do niej ogromną sympatią. Nick, mimo swojej arogancji, również jest postacią zaliczaną do tych 'dobrych' :). Domyślam się, że w czasie wojny stracił ukochaną kobietę i teraz wylewa swoją złość na innych.
    Często w trakcie czytania mimowolnie chichotałam.
    Uwielbiam Twoją twórczość i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Tymczasem zapraszam do siebie. www.serce-krysztalu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cóż nie sądziłam, że ktoś może tak myśleć o Nicku :) Jestem zaskoczona, ale nie wyjawię z jakiego powodu. Taka jestem zua!

      Usuń
  4. Pani Marple wydaje mi się miłą osobą. Ciepłą, dobrą, jedną z tych, do których ludzie się garną i pragną z nimi przebywać. Inaczej ma się sytuacja z Nickiem, którego nie rozumiem. Gdyby był parę lat młodszy, pomyślałam może... Może coś z tego będzie na linii Nick-Camille i nie mam na myśli platonicznej relacji, ale skoro zaznaczyłaś, że jest on po trzydziestce, to pewnie skończy się na przyjaźni. Przyznam, że mnie też zaskoczyło wyciągnięcie różdżki przez Nicka. Bardziej bym się spodziewała, że wyciągnie broń niż różdżkę. Ja i moje przypuszczenia ^^.

    Ciekawa jestem, kim była ciemnowłosa dziewczyna na zdjęciu. Gdybym miała zgadywać (może nie powinnam tego robić, ale trudno wykorzenić stare nawyki) stawiałabym, że była ona siostrą Nicka i kimś dla pani Marple, nie wiem, może córką?

    Rozbawiło mnie złe spojrzenie Carmelity;D Tylko zwierzęta potrafią tak patrzeć na ludzi. Wiem, bo mój kot też tak na mnie czasem patrzy, że aż strach.

    Dobra, koniec moich hipotez, które mogłabym snuć bez końca.

    Pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, o co chodzi. Mój kocur też tak na mnie patrzy, gdy o godzinie 12 chce się położyć, a mój kot leży na moim łóżku. Nie chcę przedłużać akcji w domu, dlatego myślę, że wystarczą jeszcze dwa rozdziały, gdzie wyjaśnimy stosunek Nicka i jego historię. :)

      Usuń
  5. Na początku powiem, że korzystam z przeglądarki Chrome i tekst się trochę zlewa z szablonem, przez co niezbyt fajnie się czyta :(
    Mimo to, pochłonęłam rozdziały w szaleńczym tempie, bacznie śledząc zaczynającą się tu historię (: Masz bardzo fajny styl, taki lekki i przyjemny, a zarazem dokładny, pozwalający czytelnikowi wyobrazić sobie wszystkie sytuacje (: Pani Marple to taka dobra duszyczka i choć męczyła Camille swoimi opowieściami, to ja ją polubiłam. Niczym Molly z Harryego Pottera (: Za to jej syn to totalny dupek, nie mam pojęcia, czemu jest tak uprzedzony do Camille. Mam nadzieję, że wkrótce się to wyjaśni, a również po cichu liczę, że trochę zmieni swój stosunek do dziewczyny (:
    Jeszcze dodam, że weszłam na ten blog, po bardzo spodobał mi się Twój avatar (: Uwielbiam Dianę! No i Twój nick również do mnie przemówił, gdyż uwielbiam mitologię, co raczej trudno ukryć :D
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam Chrome i wszystko jest dobrze. Może spróbuj zmniejszyć obraz, albo na odwrót. Ja też uwielbiam Dianę i mitologię. Co do Nicka, to bardzo ciekawa postać,którą będę się starała rozwinąć. Ale na to mamy jeszcze trochę czasu :)

      Usuń
  6. No no no, czegóż ten Nick chce? Aż zaczyna denerwować tym swoim zachowaniem. Ledwo co się pojawiła a ten już zarzuca nieprzyjemnymi uwagami na prawo i lewo... Panna Marple to mi w jakiś sposób przypomina Dumbledore'a :D. Miła, troszeczkę dziwaczna. Ogólnie mam pozytywne wrażenia odnośnie jej.
    Ah no i teraz sobie przypomniałam. Kim ten Nick w ogóle jesst? Na adoptowanego dzieciaka trochę za stary, ale jednak mieszka z Marple, zjada jej tosty i rozmawia tak, że widać, że znają się od dawien dawna.
    No nic.
    Czekam na kolejne i pozdrawiam ;)
    [malfoy-issue.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiałam się kiedy w końcu padnie to pytanie. Kim jest Nick, bo pani Marple nie przedstawiła go Camille.Cóż ta zagadka rozwiąże się w następnym rozdziale. Obiecuję.

    OdpowiedzUsuń

Numerologia

OBSERWATORIUM