„Największym
błędem w strategii jest działać przedwcześnie lub przeoczyć szansę.”
Paulo
Coelho
13 sierpnia 2000
Manchester
Otworzyłam drzwi z hukiem i prawie
natychmiast podskoczyłam ze strachu. Głośne prychnięcie kota było tak donośne,
że na pewno usłyszał je sąsiad. Carmelita z uwielbieniem przeciągnęła się na
moim łóżku i oblizała pyszczek. Dobrze wiedziałam, że drzwi były zamknięte na
zamek, aby ta ruda złośnica nie wchodziła do środka, a jedyną osobą, która
próbowała wyprowadzić mnie z równowagi był Nicholas. Zacisnęłam dłonie w pięści
i podeszłam do łóżka, niestety kotka nawet nie drgnęła.
-Wynoś
się stąd ty ruda sierściucho - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Miodowe
oczy Carmelity spoczęły na mojej rozgniewanej twarzy, ale stworzenie nie
drgnęło. Chwyciłam żółtą poduszką i rzuciłam w rudy kłębek sierści. Carmelita
prychnęła ze złością i w pośpiechu opuściła mój pokój. Uśmiechnęłam się
jadowicie, ale wyraz tryumfu opuścił moją twarz, gdy spojrzałam na kołdrę,
która została pokryta grubą warstwą piasku i sierści kota.
-Przeklęta,
ruda wiedźma - syknęłam.
Tak
wyglądało już od dłuższego czasu. Nick starał się mi ubliżyć na każdym nawet
najmniejszym kroku, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Albo ja kąpałam się w
eliksirze na porost włosów i potem wyglądałam, jak wypuszczony z ZOO szympans. Za
to szanowny pan Marple wybrał się do pracy z torbą, w której znajdowała się
Carmelita. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wściekłego mężczyzny, który wszedł
do domu i zaczął się na mnie wydzierać podczas partyjki pokera. Nie dowierzałam
jednak, że pani Marple nie widziała, co się działo pod jej dachem. W końcu
nasze kłótnie były donośne i w pewnych momentach niecenzuralne (wciąż nie wiem,
skąd Nick zna te wszystkie przekleństwa). Wiedząc, że pani Marple wybrała się
na herbatkę u jednej ze swoich przemiłych sąsiadek, a Nick zapewne wciąż był w
pracy ruszyłam w stronę jego pokoju. Był to jedyny niespenetrowany przeze mnie
pokój i strzeżony przez chłopaka jak twierdza. Wyminęłam myjącą się na środku
korytarza Carmelitę i nacisnęłam na klamkę. O dziwo drzwi od razu się odsunęły,
a ja zmrużyłam oczy. W pokoju było strasznie ciemno i przez to wpadłam na
stojący prawie w wejściu karton. Z trudem utrzymałam równowagę i ruszyłam w
stronę zasłoniętych przez czarne kotary okien. Światło poraziło moje oczy i pokazało,
jaki bałagan panuje w tym dużym pomieszczeniu. Łóżko przypominało jedną, wielką
górę pościeli i ubrań, które na pewno już nadawały się do prania. Biurko
zawalone różnymi papierzyskami ginęło, a o podłodze lepiej nie wspominać.
Ściany miały ładny bordowy odcień i gnie niegdzie był namalowany złoty lew.
Wzdrygnęłam się na widok godła Gryffindoru i stopą odsunęłam karton, o który
omal nie upadłam. Pochyliłam się nad jego wiekiem i zakrztusiłam się czując
ogromną ilość kurzu. W środku znajdowały się różnego rodzaju pamiątki, jak
stare listy, czy zdjęcia. Ale jedno rzucało się w oczy. Pojawiała się na nim ta
sama dziewczyna, której fotografie znajdowały się w salonie. Tutaj także
szeroko się uśmiechała, ale z tyłu obejmował ją Nick. Nigdy nie widziałam, aby mężczyzna
tak szeroko i szczerze się uśmiechał. Był zupełnie odmieniony. Szybko schowałam
fotografię z powrotem i drgnęłam, gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi
frontowych. Rzuciłam się w stronę okien, aby je zasłonić i czym prędzej
wyleciałam z pomieszczenia. Nie zwróciłam uwagi na głośne oburzenie Carmelity,
gdy nadepnęłam na jej ogon i zamknęłam się w pokoju. Oparłam się o ścianę i
starałam głęboko oddychać.
-Camille,
jesteś w domu?- zawołała pani Marple, na co odetchnęłam.
-Tak.
-Chcesz
może wybrać się ze mną na zakupy?
-Nie,
źle się czuję- skłamałam gładko.- Może, kiedy indziej.
-Jesteś
pewna? Może świeże powietrze dobrze ci zrobi?
-Nic
mi nie będzie- odkrzyknęłam, przeklinając w myślach dobroduszność tej kobiety.-
Poradzę sobie.
-Niech
będzie- mruknęła niechętnie. –Wrócę około czwartej.
Odetchnęłam,
gdy drzwi ponownie trzasnęły i osunęłam się na podłogę. Byłam sekundy od
przyłapania na gorącym uczynku. Minuty od stracenia zaufania kobiety, która
przygarnęła do domu obcą dziewczynę. Cale od stracenia szansy na normalne
życie. Pokręciłam gwałtownie głową. Nie mogłam tak myśleć. Ba! Nie powinnam
dopuścić do takiej sytuacji. Przecież życie Nicka to nie był mój interes, ale
jego wrogie w stosunku do mnie zachowanie drażniło każdy zmysł. Podsycał we
mnie chęć poznania go bliżej, co było niebezpieczne dla mnie i czarnowłosy
zapewne to wiedział. Testował mnie powoli i sprawdzał, jak długo wytrzymam
pozwalając się gnębić i terroryzować. Westchnęłam cicho czując w ustach smak
porażki. Dałam się zmanipulować jakiemuś tępemu, aroganckiemu dupkowi.
Zarzuciłam beżowy sweter z długim rękawem na siebie i usiadłam na łóżku. Jeśli
dobrze wszystko ułożyłam, to wychodziłoby na to, że Nick miał romans z własną
siostrą. To by wyjaśniało ilość zdjęć brunetki, oraz fakt, że nie pojawia się w
domu. Nawinęłam na palec pojedynczy, złoty lok i zaczęłam się nim bawić. Jeśli
miałam rację, to czy pani Margaret Marple wiedziała co się tu dzieje?
18 sierpnia 2000
Fakt,
że Nick nie dowiedział się o mojej tajemniczej wycieczce do jego pokoju, był
dla mnie nie lada sukcesem. Nie chciałam widzieć na jego twarzy wyrazu tryumfu
w chwili, gdy oświadcza swojej matce o moim występku. Mimo to świadomość, że
Nick ma romans z własną siostrą był dla mnie nie do zniesienia. Wiedziałam, że
prędzej czy później sama przyznam się do szperania w jego rzeczach i oskarżę go
o molestowanie siostry i związek kazirodczy. Pytanie, czy nie lepiej byłoby
usłyszeć prawdę z ust osoby, która wie o tym więcej ode mnie? Nick odpadał natychmiast.
Arogancki mężczyzna prędzej zacząłby mnie podejrzewać i szukać drugiego dna. W
takim razie została mi tylko pani Marple.
Tego
wieczoru zeszłam do salonu wiedząc, że Nicka na pewno nie będzie w domu. Nie
chciałam, aby czarnowłosy ukrywał się za ścianą i wszystko podsłuchiwał. Pani
Marple siedziała na kanapie i czytała jedną z książek. Ta była w granatowej
okładce ze złotymi literami. Płomienie oświetlały niską kobietę, niczym aura
dobroci. Oparłam się nieśmiało o ścianę i już chciałam o wszystkim zapomnieć,
gdy jej badawcze, zielone oczy spoczęły na mnie.
-Camille,
kochanie- uśmiechnęła się do mnie szeroko.- Nie możesz zasnąć?
-Czasem
mi się to zdarza- odparłam zgodnie z prawdą.
Nie
raz w Hogwarcie całe noce leżałam w łóżku zastanawiając się, w jaki sposób
przyciągnąć do siebie sen. On jednak wolał inne osoby, te, które wyszalały się
w ciągu dnia, lub spożytkowały wolny czas na naukę. Ja do nich nie należałam.
Usiadłam na kanapie obok kobiety i mocniej naciągnęłam biały sweter, który
miałam na sobie. Pani Marple objęła mnie jednym ramieniem i pozwoliła, abym
oparła głowę na jej kościstym ramieniu.
-Może
zrobić ci kakao, albo ciepłego mleka z miodem?
Dlaczego
ta kobieta musi być tak miła? Przecież właśnie miałam wyznać jej straszną
prawdę o jej dzieciach, a ona chciała zrobić wszystko, abym usnęła spokojnie.
Pokręciłam delikatnie głową i wpatrzyłam się w książkę. Czarne litery były
niezwykle duże, co zapewne ułatwiało jej czytanie. Nie znałam tej powieści.
-Coś
cię dręczy?- zapytała nagle pani Marple zamykając książkę.
Uniosłam
się i spojrzałam na zdjęcie pięknej, czarnowłosej dziewczyny. Bo to właśnie ona
wypełniała mój umysł. Spojrzenie jej ciemnych oczy prześladowało mnie w każdym
pokoju tego domu.
-Kim
ona jest? Przyjaciółką pana syna?- zapytałam dość niewinnie.
-Mojego
syna?- zapytała zaskoczona i nagle parsknęła serdecznym śmiechem. Na początku
zarumieniłam się ze wstydu, a później zdenerwowałam się. Najpierw martwię się,
aby jej nie zranić, a ona po prostu się ze mnie śmieje.- Camille, Nick nie jest
moim synem.
-Nie?
Adoptowała go pani, tak jak mnie?- zapytałam marszcząc delikatnie brwi. W tym
momencie cała układanka runęła.
-Nie
kochana, Nick jest moim zięciem.
Zdołałam
wypuścić powietrze z cichym świstem i rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Dopiero
teraz zrozumiałam, że mogłam domyślić się prawdy. Nick nie zwracał się do pani
Marple per „mamo”, a po imieniu. Żadne dziecko tego nie robi.
-Więc
ma pani córkę?
Kobieta
nagle posmutniała i spojrzała tęsknie na zdjęcia. Powędrowałam za jej wzrokiem
i ponownie utkwiłam swoje oczy w czarnowłosej dziewczynie. Dopiero teraz
znalazłam podobieństwo. Ten sam delikatnie zgarbiony nos i wielkość oczu.
-Miałam
córkę. Zmarła podczas wojny- westchnęła.- Caroline tak jak ja była mugolem. Tak
znam to słowo- zachichotała na widok mojej zaskoczonej miny.- Nie wiem, jak to
się stało, że poznała Nicka, ale natychmiast się zakochała. Nie przestała go
kochać nawet wtedy, gdy poznała prawdę.
-Że
jest czarodziejem- szepnęłam.
-Tak.
Ja martwiłam się bardziej, niż ona- kobieta westchnęła i podeszła do wiszących
na ścianie zdjęć.
Ponownie
usiadła obok mnie i podała mi ramkę. Była wyjątkowo ozdobna w porównaniu z
innymi. Caroline wyglądała tutaj na wyjątkowo szczęśliwą. Jej czarne włosy były
zaplecione w schludny warkocz, a ciemne oczy były rozjaśnione jakimś blaskiem,
który uchwycił nawet aparat. Krótkie spodenki odsłaniały szczupłe nogi, a
czarna koszulka ukazywała talię osy. Jej różowe usta były wygięte w tak
szczerym uśmiechu, że ciepło rozlało się po moim sercu.
-To
zdjęcie zostało zrobione dwa dni przed jej śmiercią- Margaret ponownie
westchnęła i z utęsknieniem spojrzała na córkę.- Zaręczyli się, widzisz ten
pierścionek? Należał do matki Nicka. Zaginął wraz z jej ciałem.
-Jak
to?- zapytałam zaskoczona.- Jej ciało zniknęło?
-Nick
robił wszystko, aby je odnaleźć. Poświęcił na to dwa lata życia i w końcu
zrozumiałam, że moja córka nie wróci już do domu, a on nie potrzebnie się
katuje. Zamieszkał ze mną, choć widzę, że każde pomieszczenie strasznie mu ją
przypomina.
-Zajęłam
jej pokój, prawda?- zapytałam nieśmiało.
-Nie
obwiniaj się, kochana- pogłaskała mnie delikatnie po głowie.- Kiedyś i tak
musiałabym go posprzątać. Stwierdziłam, że ktoś nowy da Nickowi iskrę chęci do
życia. Wierz, lub nie, ale kiedyś nie był takim gburem.
-Aż
trudno w to uwierzyć- szepnęłam, nim zdołałam się ugryźć w język.
-Śmierć
zmienia wszystko, Camille- pani Marple objęła mnie mocno.
-Porzucenie
też- dodałam tak cicho, aby nikt nie usłyszał.
19 sierpnia 2000
-Nick,
zaczekaj- krzyknęłam, ale mężczyzna trzasnął drzwiami dokładnie pokazując, że
ma mnie w głębokim poważaniu.
Rozdrażniona
tupnęłam nogą i wymruczałam pod nosem kilka przekleństw. Obok mnie przeszła
dumnie Carmelita i zaczęła zbiegać po schodach. No tak, ta kotka miała do mnie
taki sam stosunek, jak Nick. Odwróciłam się napięcie i zamknęłam w swoim
pokoju. Minęło już sporo czasu od dnia, gdy usłyszałam historię Caroline
Marple. W pewnym sensie czułam, że jest mi bliska. Może to wpływ mieszkania w
jej pokoju, albo znajomość z członkami jej rodziny? Opadłam na łóżko i
wpatrzyłam się w sufit. Naprawdę chciałam nawiązać z Nicholasem jakieś
stosunki. Może nie jakieś bardzo bliskie, ale znośne. Aby pobyt w tym domu nie
był dla niego jeszcze trudniejszy. Ale działałam na niego, niczym czerwona
płachta na byka. Czasami miałam wrażenie, że biorę udział w jakiejś corridzie,
a Nick jest wściekłym bykiem, który chce mnie rozszarpać na strzępy. Związałam
włosy w kucyka i oparłam się o chłodny parapet. Niebo było tego dnia szare, a
chmury zwiastowały szybkie przybycie deszczu. Nienawidziłam takiej pogody, lato
powinno być okresem pełnym słońca i radości. Odeszłam od okna, gdy pierwsze
krople zaczęły uderzać o szybę. W takim momencie uwielbiałam siadać w salonie i
gapić się w kominek. Tam buchały pomarańczowe płomienie, które w jakiś sposób
bardzo mnie uspakajały. Usiadłam na kanapie i podciągnęłam kolana pod brodę.
-O,
tu jesteś Camille- zawołała pani Marple i usiadła obok mnie.- Straszna pogoda,
prawda?
-Okropna-
przytaknęłam.
-A
miałam taką ochotę posiedzieć w ogrodzie- westchnęła Margaret Marple.- No cóż,
może jutro.
Zapadła
cisza. Przeczuwałam, że kobieta coś chce i cierpliwie czekałam, aż się tym ze
mną podzieli. Dłonie pani Marple uderzały o jej kolana, a ona sama nuciła jakąś
znaną melodyjkę z mugolskiego radia.
-Wiesz,
dawno nie byłaś na zakupach- zagadnęła nagle pani Marple.- Może pojechałabyś do
księgarni i kupiła sobie jakieś książki. Już dawno miałyśmy jechać, ale ja
ciągle o tym zapominam.
-Chętnie-
uśmiechnęłam się szeroko.
-To
dobrze. Pojedziesz z Nickiem, jak tylko wróci z pracy.
Nie wiem, co ja takiego zrobiłam tej
kobiecie, że wysłała mnie na zakupy z tym potworem. Miałam ochotę błagać panią
Marple, żeby pojechała z nami, ale staruszka stwierdziła, że rozbolała ją głowa
i nie może wychodzić z domu. Miałam wrażenie, że było to jedno, wielkie
kłamstwo, ale co mogłam poradzić. O trzeciej usiadłam na stopniach i czekałam
cierpliwie, aż Nick pogada z kobietą. Miałam cień nadziei, że może on zwróci
uwagę na to, że nie za bardzo się lubimy i odmówi wyjazdu ze mną gdziekolwiek.
Oczywiście wiedziałam, że może to być szansa na poprawę relacji z zięciem mojej
opiekunki, ale nie byłam chętna do spędzenia z nim choćby tych kilku minut w
zamkniętym samochodzie. W końcu Nick wyszedł z pokoju i spojrzał na mnie spode
łba. Jakby ten cały pomysł był moim pomysłem. W końcu machnął na mnie ręką i
wyszedł z domu. Westchnęłam ciężko, czując w kościach, że nie będzie to miła
przejażdżka. Wybiegłam na dwór i zasłoniłam się skórzaną kurtką. Deszcz zacinał
coraz mocniej i zimne krople uderzały z niezwykłą siłą o moje policzki. W końcu
usiadłam na przednim siedzeniu i odetchnęłam z ulgą. Byłam przemoczona, mimo że
mój sprint trwał, co najwyżej czterdzieści sekund.
-Nie
zamocz siedzenia- warknął Nick i odpalił silnik.
-Ciekawe
jak mam to zrobić- warknęłam wściekła, ale mężczyzna chyba tego nie usłyszał,
bo nie odpowiedział.
Jechaliśmy
w ciszy, Nick nawet nie włączył radia, a ja bałam się to zrobić bez jego
pozwolenia. Zaczęłam wystukiwać na kolanach rytm zupełnie mi nieznany.
-Kiepską
mamy dziś pogodę, prawda?- zaczęłam nieśmiało.
-Ale
jesteś spostrzegawcza- prychnął.
Miałam
ochotę uderzyć się w głowę. Brawo, Camille. Nie ma to jak rozmowa o pogodzie.
Czekałam, aż mężczyzna sam nawiąże jakiś kontakt ze mną. Przecież jemu też
musiała ciążyć ta cisza. Już otwierałam usta, aby coś powiedzieć, ale Nick
włączył radio. Muzyka grała tak głośno, że nie miałam szans na dogadanie się z
nim. Splotłam ręce na piersi i skupiłam się na krajobrazach. Ominęliśmy wielki
plac i stanęliśmy na zatłoczonej przez ludzi ulicy. Zdziwiłam się, że w taką
pogodę, aż tylu mugoli wyszło do miasta. Przecież niedzielę ze spokojem mogli
spędzić w gronie rodziny w ciepłym domu. Opowiadaliby sobie zabawne historyjki
z czasów dzieciństwa, albo bawili się ze swoimi dziećmi. Takie było moje
wyobrażenie o rodzinie. Może i całkowicie mylne, ale wciąż pozostawał we mnie
cień nadziei, że choćby mały procent rodzin tak robi. Wysiadłam z samochodu i z
ulgą zauważyłam, że siła deszczu zmalała. Nick wskazał mi dłonią małą
księgarnię, która tkwiła pomiędzy chińską restauracją, która w logo miała
ogromnego, czerwonego smoka i kwiaciarnią, która była już zamknięta. Pchnęłam
drewniane drzwi i usłyszałam cichy dźwięk dzwonka, który pewnie uświadamiał
sprzedawców o wejściu nowego klienta. Natychmiast poczułam zapach nowych
książek, który wręcz uwielbiałam. Pomieszczenie było średniej wielkości i
prawie puste. Gdzieniegdzie stała jakaś starsza osoba, która przeglądała
niektóre tomy. Regały były niskie i zapełnione kolorowymi okładkami.
-Nick-
zawołał czyjś uradowany głos.- Miło cię widzieć.
Moim
oczom ukazała się kobieta średniego wzrostu o długich do ramion brązowych
włosach. Miała bladą karnację, a małe oczy były przepełnione błękitną barwą.
-Witaj,
Olivio- mruknął Nick.- Mały masz dzisiaj ruch.
-To
przez tą pogodę- kobieta wykrzywiła twarz w okropnym grymasie.- A to kto?
-Camille
Lorenge- mruknęłam wyciągając do niej dłoń.
-A,
to ciebie adoptowała pani Marple- Olivia uścisnęła mocno moją dłoń i
uśmiechnęła się szeroko. –Ciągle o tobie opowiada.
Uśmiechnęłam
się w odpowiedzi i ruszyłam w stronę książek. Zatrzymałam się przy dziale
kryminałów i zerknęłam na Nicka znad półki. Ciągle rozmawiał z Olivią, która
uśmiechała się do niego szeroko. To było jasne, że szatynka coś do niego czuła.
Nick musiał zauważyć, że mu się przyglądam, bo przeprosił kobietę i ruszył w
moim kierunku. W tym momencie miałam
ochotę schować się za regałem i udawać, że mnie nie ma.
-Już
skończyłaś?- zapytał.
-A
ty skończyłeś rozmawiać z Olivią?- zapytałam zdziwiona.- Wygląda na miłą.
-Nie
mieszaj się w to.
-Wiem
o Caroline –szepnęłam na tyle, aby mnie usłyszał. Wyglądał, jakbym dała mu
twarz, ale szybko wrócił do poprzedniego wyrazu twarzy.- Domyślam się, że to
boli, ale nie możesz wiecznie być sam, Nick. Olivia to miła i ładna dziewczyna.
Lubi cie…
-Zawsze
musisz tyle gadać?- warknął groźnie.- Bierz książki i wracamy do samochodu.
-Nie
mam zamiaru- syknęłam- Mam dość robienia dobrej miny, podczas gdy ty robisz
wszystko, aby uprzykrzyć mi życie. Jeśli masz coś do mnie, to po prostu mi to
powiedz.
-Mówiłem
Margaret, że to błąd- powiedział i wyrwał mi książki.- Do samochodu.
-A,
więc tu cię boli- powiedziałam tryumfalnie.- Myślisz, że Margaret chce abym
zastąpiła jej Caroline? Sam wiesz, że to niemożliwe. Ona cierpi tak samo, jak
ty. Tylko oczywiście, wielki pan Nick tego nie widzi.
-Rozwydrzona
i pyskata, nic dziwnego, że wylądowałaś w sierocińcu.
Poczułam
się, jakby wbił mi sztylet w serce, a potem powoli go przekręcił. Wyminęłam go
szybko i wybiegłam ze sklepu na deszcz. Nie słyszałam nawet czy mnie wołał, po
prostu biegłam przed siebie zupełnie zapominając, że nie znam tego miasta.
Zrobiło
się już ciemno, gdy opadłam na drewnianą ławkę w jakimś parku. Czułam chłód
wiatru, który delikatnie poruszał moje mokre od deszczu włosy. Podciągnęłam
kolana pod brodę i zapłakałam cicho. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani która
jest godzina. Na dodatek wokół mnie nie było żywej duszy, a moja różdżka
spoczywała w szufladzie w moim pokoju. Pokoju Caroline. Otarłam z policzków
łzy, ale po chwili napłynęły następne i tak w kółko. Nieświadomie Nick uderzył
w moje czułe miejsce. Może nie był tego świadom, albo powiedział to tylko w
przypływie gniewu, ale i tak zabolało. Przez wiele lat szukałam
usprawiedliwienia dla moich rodziców, aż w końcu stwierdziłam, że nigdy go nie
znajdę. Bo przecież własne dziecko kocha się całym sercem, a nie zostawia.
Potarłam dłońmi ramiona mając nadzieję, że zrobi mi się cieplej. Usłyszałam
czyjeś kroki i drgnęłam niespokojnie.
-Camille,
nareszcie.
Rozpoznałam
głos Olivii, która mocno mnie objęła i starła z policzków wszystkie łzy.
-Gdzieś
ty się podziewała, dziewczyno- jęknęła cicho i mocno mnie przytuliła. –Razem z
Nickiem myśleliśmy, że pobiegłaś do domu.
Pokręciłam
głową i wtuliłam się w szatynkę. Ona delikatnie głaskała mnie po głowie i
pytała czy nic mi nie jest, a ja tylko kiwałam głową i cicho szlochałam. Po
chwili Olivia wyciągnęła telefon i słyszałam, jak rozmawia z Nickiem i mówi,
gdzie dokładnie jesteśmy. Nie wiem ile czasu upłynęło, ale wreszcie zauważyłam
światła samochodu. Pani Marple wybiegła, jako pierwsza i po chwili to ona mocno
mnie przytulała. Narzuciła mi na ramiona jakiś koc i zaprowadziła do samochodu.
Nick stał z boku i nawet na niego nie spojrzałam. Już wiedziałam, że właśnie
zmarnował jakąkolwiek szansę na normalne stosunki ze mną.
----
W ten oto sposób wyjaśniło się kim jest Nick i dlaczego traktuje Camille, jako największego wroga. A teraz przyznać się, kto z was podejrzewał, że Nick nie jest związany z panią Marple? Hehe, taka jestem zua! Kolejny rozdział? Za dwa tygodnie ( 12 sierpnia). I dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie sądziłam, że to opowiadania, aż tak wam się spodoba :) Dzięki temu mam jeszcze większy zapał do pisania.
Ale mnie zaskoczyłaś! Nick zięciem pani Marple? Nie spodziewałam się. Choć współczuję mu straty Caroline, to nie znaczy, że musi być takim gburem! Choć to, że dał Camille maść na porost włosów było całkiem zabawne (; Ale ta ich kłótnia pod koniec już mniej, trochę przegiął :c Aż mi się szkoda zrobiło Camille, nie dość, że tyle przeszła to jeszcze takie przykre słowa od niego. Olivia wydaje się być bardzo miła! Tak jak pani Marple, która w ogóle jest aniołem!
OdpowiedzUsuńNastępny dopiero za 2 tygodnie? :C
Weny! :*
Możliwe, że uda się wcześniej, ale to wszystko zależy od weny i czasu. Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć. Długo myślałam, jak dużą rolę musi odegrać Nick. Teraz wiem, że całkiem sporą i nieraz was jeszcze zaskoczy.
UsuńPluję sobie w brodę, że dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga. Ale chwała bogu lepiej późno, niż wcale :)
OdpowiedzUsuńAż za dobrze wiem, jak czuję się Camille. Widać, że jej dzieciństwo zahartowało jej ducha i wyrobiło charakter. Dziewczyna jest uparta i mimo, że została porzucona, ma wiarę w siebie i zna swoją wartość, podziwiam ją :)
Nick jest strasznie wredny w stosunku do dziewczyny, chociaż gdy poznałam historię Caroline, poczęści zrozumiałam dlaczego. Też pewnie jest mu ciężko po stracie ukochanej, dlatego jest taki zgorzkniały. Smutek tak działa ludzi. Camille ma szczęście, że trafiła na panią Marple, która jest jak plaster na zło :)
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, taki lekki i naturalny. Widać, że pisanie masz we krwi :)
Dodaję do linków na www.zakazane-spojrzenia.blogspot.com
Z obserwowanych nie korzystam, a bardzo zależałoby mi na informacjach o nowych notkach :) Jeśli mogłabyś pisać w spamie na w/w adresie, lub na gg: 37052739, byłabym wdzięczna. :)
Pozdrawiam cieplutko :*
Jasne, że będę cię informować. Wszystko znajdzie się w spamie :)
UsuńDziękuje za wszystkie miłe słowa, naprawdę, aż się miło robi na sercu. I od razu dodanie do linków,naprawdę mocno mnie rozpieszczasz. Patrz też na gg, nigdy nie wiadomo czy do ciebie nie napiszę, gdy będę miała jakieś wątpliwości i będę chciała zaciągnąć twojej rady. Widzę że bardzo dobrze rozumiesz moich bohaterów, głównie Camille :)
Ja nigdy nie rozpieszczam, ja po prostu jestem szczera :) Musiałam dodać do linków, bo naprawdę polubiłam historię Camille :) Będę wypatrywać waidomości niecierpliwie! ^^ Zapraszam również do siebie, w wolnej chwili, jeśli będziesz miała ochotę :)
UsuńPs. Szkoda, że rozdział nie pojawi się 12 sierpnia, bo to akurat moje urodziny :)
Myślę, że w czasie wakacji rozdziały będą dodawane co tydzień, a w roku szkolnym co dwa. Więc rozdział w twoje urodziny pojawi się na 80% :)
UsuńNo, też się nie spodziewałam takiego wyjaśnienia sprawy Nicka, ale cieszę się, że nieco przybliżyłaś nam jego postać oraz wyjaśniłaś, czemu tak oschle, wręcz niemiło zachowuje się w stosunku do Camille.
OdpowiedzUsuńHistoria Caroline i jej przeszłości z Nickiem była bardzo ciekawa, lubię jakieś tajemnice z dawnych lat i tego typu sprawy. To prawdopodobne, że znielubił dziewczynę, bo wciąż pamiętał o Caroline.
Wgl Nick jest czarodziejem i jeździ samochodem? Wow, nie sądziłam, że znajdę u kogoś promugolską postać. Bo choć jestem bardzo sceptyczna co do wszystkich Malfoyów i innych czystokrwistych typków podjeżdżających gdzieś wypasionymi brykami, to jednak bardzo lubię promugolskie postacie OC.
Ale Camille jest ciekawska, musiała sobie zajrzeć do pokoju mężczyzny xD. I oczywiście wysnuła dość daleko idące wnioski :).
Ale! Ogólnie rozdział był okej. Dużo opisów, całkiem ciekawa sytuacja. Choć niezbyt czuję jeszcze te potterowskie klimaty, przynajmniej jest oryginalnie.
O to fajnie, że zainteresowałaś się sprawą Caroline i Nicka, bo o tym jeszcze trochę będzie. Nie zamierzam zgubić tego wątku gdzieś po drodze. Cóż Nick, jako czarodziej mieszkający z mugolem,na dodatek starszą panią był zmuszony się przyzwyczaić. Jak to się mówi? Kto się nie przyzwyczaja ten ginie? Jakoś tak,w każdym razie w tych czasach to już chyba będzie na porządku dziennym. W końcu chcę też pokazać zmianę w świecie czarodziejów. Potterrowskie klimaty już za dwa rozdziały, obiecuję. Wyjaśnię jeszcze wszystko między Nickiem, a Camille i wracamy do Hogwartu. W końcu musimy się dowiedzieć, czy Camille mu wybaczy, czy odeślę w cholerę. :)
UsuńNo prosze nie powiem zaskoczyłaś mnie.
OdpowiedzUsuńTeraz dużo lepiej rozumiem zachowanie Nicka ale i nie popieram.
Romans z siostrą wydaje mi się być bardzo wstrętny.
Nawet nie wyobrażam sobie czegoś gorszego.
A mimo to mu bardzo współczuje.
Nie powinien jednak być tak okrutny względem Camille.
Ona bardzo wszystko przeżyła i nic dziwnego że uciekła.
I muszę przyznać że spodobała mi się Olivia.
Coś czuje że będzie całkiem dobrą przyjaciółką dla dziewczyny.
niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam.
Dziękuję, za miłe słowa. Ten romans z siostrą to po prostu zbyt wybujała wyobraźnia Camille i po części moja. Wszystko już wyjaśnione. Nick nie wiąże się ani ze swoją, ani z niczyją siostrą i jest tylko i wyłącznie zięciem pani Marple, na dodatek niedoszłym, choć ta dała mu taki tytuł :)
OdpowiedzUsuńCo do Olivii, mam wobec niej plany :)
Wpadłam niechcący, ale bardzo mi się spodobało! Okropnie uroczy jest ten znicz jako kursor. :3
OdpowiedzUsuńSama historia mnie wciągnęła, masz przyjemny styl i w ogóle. *miejsce na masę komplementów, które możesz uzupełnić*
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam
Carmen
Naprawde świetnie piszesz a opowiadanie jest ciekawe i wciągające. Nie moge doczekać się kolejnej notki :) Życze weny ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Nick musi mieć jakąś mroczną historię, która go zmieniła, ale takiego rozwoju zdarzeń się nie spodziewałam. Myślałam, że to było coś nie wiem, mniejszego (?), a przynajmniej mniej traumatycznego niż śmierć ukochanej. Nie polubiłam Nicka, ale przynajmniej zrozumiałam jego motywację. Szkoda, że nie odnalazł ciała Caroline i zastanawiam się, czy to będzie oddzielny wątek w Twoim opowiadaniu. pani Marple to wspaniała osoba, że mimo swojej tragedii postanowiła adoptować Camille i stworzyć dom.
OdpowiedzUsuńJestem okropnie niecierpliwa i chociaż ciekawie piszesz, masz dobry styl, to jednak wciąż czekam na rozwinięcie tej historii, poparcie oskarżeń Camille i zabicie jej przyjaciółki (ale jak o tym piszę, to wychodzę na nieco brutalną osobę).
Śliczny szablon. Britt wyjątkowo ładnie wygląda. Jakoś za nią nie przepadałam, ale powoli to zmieniam dzięki serialowi Under the Dome, w którym gra. Tak czy inaczej, wyjątkowo ładne kwiaty na dole szablonu.
Cóż wątek Caroline będzie ciągnięty, bo będzie mi potrzebny. Ja wiem, mnóstwo ludzi mówi mi, że lubię przeciągać akcję. Bardzo chcę pokazać, jak wygląda Hogwart po wojnie i muszę przedstawić wszystkich podejrzanych. Jak na razie Mary jest bezpieczna, ale zegar tyka!
UsuńJak na razie widziałam tylko jeden odcinek Under The Dome i serial przypadł mi do gustu. Jak na razie nie miałam czasu, aby obejrzeć resztę, ale gdzieś obiło mi się o uszy, że ma być drugi sezon.