Harry Potter - Golden Snitch 2

Prorok Codzienny


Szablon: AnaRosa

19.10

Znów poległam i to nie tylko tu, ale i w szkole. Chyba muszę zwolnić tempo i skupić się bardziej na nauce. Od dzisiaj rozdziały będą dodawane raz na miesiąc.


wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 4 "Zawieszenie broni"

„Wszystko zrozumieć to wszystko przebaczyć.”
Tadeusz Dołęga-Mostowicz

25 sierpnia 2000
Manchester

            Przetarłam delikatnie piekące oczy i mocniej przykryłam się kołdrą. Nie wyszłam z pokoju od czasu mojej ucieczki z księgarni i skutecznie odganiałam każdą osobę, która próbowała tu wejść. Nawet moje siedemnaste urodziny nie zmusiły mnie do opuszczenia tych czterech ścian. Pani Marple była bardzo uparta i pukała, co najmniej dziesięć razy na dzień i próbowała mnie zmusić do przyjęcia jedzenia. Stanowczo odmawiałam pomijając fakt, że zwijałam jedzenie z lodówki, gdy wszyscy już spali. W spokoju odliczałam dni do powrotu do Hogwartu i marzyłam, aby znów siedzieć w tym magicznym pociągu. Zupełnie inaczej było z Nickiem. Najpierw to ja próbowałam znaleźć z nim jakikolwiek kontakt, teraz role się odwróciły. Kilka razy pukał do drzwi, ale słyszał tylko kilka przekleństw i wyraźną odmowę wpuszczenia go do środka. Spojrzałam na Dolly, która wciąż milczała. Pragnęłam, by odezwała się do mnie i pocieszyła. Powiedziała, że Nick tak naprawdę nie miał racji. Ale lalka siedziała i patrzyła w jeden punkt, jakby tkwiła tam mapa do słynnego eldorado. Zasłoniłam okno, bo słońce mocno raziło mnie w oczy. Wiedziałam, że kilka razy przyszła do mnie Olivia, aby dowiedzieć się, jak się czuje. Z nią też nie chciałam rozmawiać. Praktycznie jej nie znałam. Dowiedziałam się, że Nick zaraz po powrocie do domu i odkryciu, że mnie nie ma zadzwonił do niej i oboje rozpoczęli poszukiwania. Efekt był taki, że Olivia znalazła mnie na drugim końcu miasta około pierwszej w nocy. W sumie cieszyłam się, że zrobiła to szatynka, a nie Nick. W końcu pewnie dostałabym od niego niezłą lekcję. Moje dnie mijały na spaniu, czytaniu i wpatrywaniu się w okno. Dzięki temu zauważyłam, że Nick coraz więcej czasu spędzał w pracy. Wyjeżdżał mniej więcej o czwartej i wracał około północy. Za każdym razem wpatrywał się w moje okno, a potem wchodził do domu. Po kilku sekundach pukał do mnie, a potem odchodził. Dzisiaj powinno być tak samo, ale Nick nawet nie wyszedł do pracy. Kręcił się za to po domu i co chwila kłócił się o coś z panią Marple. Nie słyszałam dokładnie słów, ale oboje podnosili głosy. Nigdy nie słyszałam, aby pani Marple krzyczała. Kilka razy słyszałam ciężkie kroki mężczyzny, który podchodził do moich drzwi, aby potem wrócić na dół i włączyć telewizor. Jeśli czekał, aż sama zejdę na dół, to równie dobrze może czekać na śmierć. Otworzyłam książkę na ostatniej stronie i przeczytałam dwa ostatnie zdania. W ten oto sposób zakończyłam wszystkie książki, które znajdowały się w moim pokoju. Teraz pozostało mi już tylko spanie i wyglądanie przez okno, co było wyjątkowo nudnym zajęciem. Na tych przedmieściach nigdy się nic nie działo, jedynie rano kilku ludzi wychodziło do pracy. Prychnęłam wściekła i przykryłam się kołdrą po czubek głowy. Po chwili usłyszałam pukanie Nicka. Mężczyzna pukał dwa razy donośnie, a pani Marple kilkanaście i bardzo cichutko.
-Camille, otwórz- poprosił.
-Idź sobie- warknęłam.
-Będziesz tu siedzieć do końca życia?- zapytał już lekko zdenerwowany.
-Tobie to pasuje, prawda?
Miałam nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Odpuści, tak jak poprzednim razem, ale za to usłyszałam skrzypnięcie zamka. Odkryłam się gwałtownie i rzuciłam poduszką. Przedmiot trafił prosto w twarz zdezorientowanego czarodzieja, który spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
-Zasłużyłem.
-Nie- pokręciłam głową.- Zasłużyłeś na oberwanie z cegły, ale cierpię na deficyt cegieł, więc musisz się zadowolić poduszką- syknęłam, ponownie przykryłam się kołdrą i odwróciłam się do niego tyłem.
Poczułam jak dźga mnie delikatnie. Nie miałam najmniejszego zamiaru się odwracać. Pragnęłam jedynie, aby zostawił mnie w spokoju i pozwolił czekać na pierwszy września.
-Camille, chciałbym cię przeprosić…
-Wypchaj się- warknęłam.
Pociągnął mocniej moją kołdrę i zrzucił ją na podłogę. Poderwałam się z wściekłością i zmierzyłam go srogim spojrzeniem. Najwyraźniej on też był już mocno wkurzony. Prychnęłam z wyższością i odwróciłam się do niego tyłem. Usiadł na moim łóżku i milczał.
-Powiedziałem za dużo…
-Dobrze, że w końcu to do ciebie dotarło- syknęłam.- I nie wciskaj mi kitu, że nie chciałeś.
-Nie będę- obiecał.- Wiesz, kiedyś spędzałem w tym pokoju całe dnie.
-Nie interesuje mnie to- skłamałam, ale kiepsko musiało mi to wyjść, bo pokręcił głową z politowaniem.
-Kiedy jesteś zraniona, nie umiesz kłamać.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się delikatnie. Ponownie odwróciłam wzrok i wpatrywałam się w okno. Zastanawiałam się, czy nie użyć różdżki do przegonienia go.
-Myślałem, że znajdę tu jakąś wskazówkę, że dzięki temu znajdę miejsce gdzie ją zabrali- szepnął.- Potrafiłem gapić się na jej ubrania godzinami, jakby za chwilę miała wrócić i znów je ubrać. Najczęściej robiłem to, gdy Margaret nie było w domu. Nie chciałem, aby mnie takiego widziała, bezradnego.
-Po co mi to opowiadasz?- warknęłam ze złością.- Nie chcesz mnie tu.
-Nie chciałem, prawda- mruknął i spuścił wzrok.- Myślałem, że masz ją zastąpić. Starałem się wyobrazić ciebie, jako rozpuszczoną dziewczynkę, która myśli, że nagle ma wszystko. Patrzyłem, jak Margaret chowa rzeczy Caroline, abyś ty mogła tu zamieszkać. To właśnie tutaj tworzyła.
-Była malarką?- zapytałam nagle.
-Pisarką- westchnął.- Jej opowiadania były niesamowite. Czytając je, myślałeś, że te wspaniałe krainy naprawdę istnieją, a ludzie mogą być dobrzy.
-Bo mogą- mruknęłam i zaczęłam się bawić skrawkiem białej koszulki, która była moją piżamą.
-Wtedy trudno było w to uwierzyć.
Cisza, znów ta przerażająca cisza. Oparłam czoło o zimną szybę i starałam się nie rozpłakać. Co z tego, że Nick przeprosił. Rana po tamtym ciosie nadal paliła mi serce i będące w pobliżu organy. Czułam się, jakby sztylet, który mi wbił był zatruty, a jego jad zabijał mnie od środka.
-Myślisz, że to coś zmieni?- zapytałam zjadliwie.- Przeprosisz i wszystko będzie w porządku?
-Nie, nawet wiem, że nie będzie- mruknął.
-Więc, po jaką cholerę tu przylazłeś?- warknęłam.- Bo zżera cię poczucie winy?
-Cam…
-Nie przerywaj mi- warknęłam, chociaż to ja przerwałam jemu.- Moi rodzice zostawili mnie, a ty wytknąłeś mi moje wady i podałeś, jako powód. Jak myślisz, jak to jest, gdy nie masz nikogo?
-Wiem…
-Och przestań. Może straciłeś Caroline, ale nadal miałeś Margaret, miałeś Olivię- zaczęłam wyliczać.- Ja jednego dnia straciłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu i nawet nie wiem dlaczego.
Nawet nie wiem, kiedy się rozpłakałam. Ze złości znowu uderzyłam go poduszką, ale on nawet nie drgnął. Zaczęłam okładać go mocniej mając nadzieję, że wszystkie emocje wyładuje na nim. W końcu zrezygnowana przestałam i ponownie położyłam się na łóżku. Płakałam, znowu. Poczułam jak Nick powoli mnie podnosi i mocno przytula.  To wystarczyło, abym rozpłakała się w jego koszulę. Z mojego gardła wydobył się szloch, który tłumiłam chyba od dzieciństwa. Właśnie teraz nadszedł czas oczyszczenia. Nie oznaczało to jednak, że zamierzam wybaczyć winy moim rodzicielom. Rana była za duża. Za to Nick, chyba właśnie został ułaskawiony.
-Więc mówisz, że Olivia mnie lubi?
Roześmiałam się głośno. Chyba nigdy nie chciałam być wiecznie na niego zła. Po prostu czekałam, aż sam przyjdzie mnie przeprosić. Aż zrobi coś więcej, niż pukanie do drzwi. Musiał mną potrząsnąć bym zrozumiała, że szukaniem wymówek dla rodziców, katuje sama siebie.

26 sierpnia 2000

Z uśmiechem spoglądałam na panią Marple, która krzątała się po kuchni. Wczoraj wieczorem usłyszałam, że moje urodzinowe przyjęcie nie przepadnie, ale zostanie przełożone. I tak właśnie spoglądałam na pieczone ciasto, którego zapach roznosił się po całym domu. Miałam ochotę zwinąć, choć kawałek kruszonki, ale pani Marple uważnie pilnowała swoich wypieków. Przyjęcie miało się odbyć w ogrodzie, gdzie był już ustawiony stół i krzesła. Na liście gości pojawiła się także Olivia, która była jedyną mieszkanką Manchesteru, jaką znałam, a na dodatek miała rozruszać Nicka. Topór wojenny został oficjalnie zakopany, ale i tak wiedziałam, że mężczyzna się nie zmieni. On już taki był, opryskliwy i arogancki. Mimo to widziałam polepszenie w naszych relacjach. Nie traktował mnie, jak największego wroga, czy intruza. Stałam się częścią tej małej rodziny. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi, więc poleciałam otworzyć. Olivia szybko otoczyła mnie szczupłymi ramionami nie przejmując się trzymanym przez siebie ciastem z bakaliami. Natychmiast otoczył mnie zapach wypieku i jej delikatnych, kwiatowych perfum. Miała na sobie letnią sukienkę w kolorze czerwieni, która odsłaniała ramiona i plecy. Brązowe włosy spięła w luźny kok, a niektóre kosmyki swobodnie opadły na jej twarz.
-Wyglądasz już o wiele lepiej- uśmiechnęła się szeroko.-Wszystkiego najlepszego. –powiedziała uśmiechając się szeroko i wręczając mi małą, różową torebkę.
-Nie trzeba było- mruknęłam rumieniąc się.
-To żaden problem.
Wpuściłam kobietę do środka i pozwoliłam, aby przywitała się zresztą mieszkańców. Przyjęcie zaczęło się w porach wieczornych, gdy słońce chowało się za horyzontem. Wszystkie wspaniałe potrawy zostały wyniesione na ogród, gdzie zasiadła cała nasza czwórka. Obok Nicka nie pojawiło się tym razem żadne puste krzesło, ale mężczyzna zdawał się tego nie zauważać. Cały czas rozmawiał z uśmiechniętą od ucha do ucha brunetką, która opowiadała o ostrej kłótni z jednym z klientów. Wyłączyłam się w połowie i spoglądałam na panią Marple. Jej zielone oczy również były wbite w dziewczynę. Ale nie widziałam tam złości, czy rozczarowania. Radość była wręcz wypisana na twarzy tej starszej kobiety i wylewała się każdym możliwym otworem. Otworzyłam w końcu prezent od Olivii i z zachwytem wpatrywałam się w długie srebrne kolczyki.
-To teraz czas na prezent od nas- zaczął Nick widząc, jak odpakowuje prezent.
Pani Marple podniosła się szybko z krzesła i popędziła do domu, aby wrócić na ogród trzymając coś za plecami. Usilnie próbowałam tam zerknąć, aby dostrzec, choć kawałek prezentu, ale Olivia skutecznie mnie przytrzymywała. Zmarszczyłam delikatnie brwi i z obrażoną miną splotłam ręce na piersi. Wszystko minęło, gdy moim oczom ukazał się czarny kotek o czarnych, niczym węgiel oczach. Szybko odebrałam zwierzątko od staruszki i przytuliłam do siebie. Od dziecka pragnęłam mieć jakieś stworzonko na własność, niestety sierociniec zabraniał przechowywania jakichkolwiek zwierząt. Tak więc moje marzenia odpłynęły w siną dal i zakotwiczyły się, gdzieś w czeluściach mojego umysłu.
-To najlepszy prezent, jaki mogłam dostać- szepnęłam i objęłam panią Marple, która zaczęła klaskać w dłonie. – Dziękuję.
-To dobrze, że się podoba, bo w sklepie raczej nie przyjmują reklamacji- odetchnął Nick, za co otrzymał kuksańca w bok od stojącej obok Olivii. – No co?
Uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam przy skalniaku. Trawa delikatnie łaskotała moje nogi, ale ja wpatrywałam się w małego kociaka, który niepewnie stawiał pierwsze kroki w nowym domu. W końcu zawrócił w moim kierunku i zaczął ocierać się o każdą z moich kończyn. Pogłaskałam go po małym, trójkątnym łebku i wsłuchiwałam się w jego mruczenie.
-Jak go nazwiesz?- zapytała znienacka Olivia, która usiadła obok mnie.
-Jeszcze nie wiem- uśmiechnęłam się w stronę szatynki.- A co ty tu robisz?
-Słucham?
-Czemu nie jesteś z Nickiem?- zapytałam oburzona.- Znów powiedział coś głupiego, tak?
-Nie, po prostu to twoje przyjęcia, a ja prawie z tobą nie rozmawiałam i…
-Coś kręcisz- uśmiechnęłam się zanurzając nos w jednym z pięknie pachnących kwiatów.- No wyspowiadaj się.
Szatynka pogłaskała delikatnie kota i splotła dłonie. Przez chwilę wpatrywała się w nie, jakby bała się, że same uciekną. Potem bawiła się jedną z wiszących na jej nadgarstku bransoletek, by ponownie na mnie spojrzeć.
-Czemu miałabym być z nim?
-Olivia, nie załamuj mnie- jęknęłam żałośnie, co wywołało jej chichot.- Przecież widzę, że ci się podoba.
-Zaraz podoba- machnęła ręka, ale napotkała moje oburzone spojrzenie i zarumieniła się.- No dobrze, podoba mi się.
-Więc czemu siedzisz tu ze mną, zamiast z nim?- zapytałam.- Przecież te kwiatki mnie nie zjedzą, poza tym pilnuje mnie Amor.
-Amor?- zapytała zdziwiona.- Tak nazwałaś kota?
-Tak, może nie nosi pieluchy, ani strzał miłości, ale będzie najbardziej kochanym zwierzakiem na całym świecie. Poza tym, podoba mi się to imię. Nie chcę, aby mój kot. Był kolejnym Puszkiem, lub Mruczkiem.
-W sumie, to bardzo oryginalne imię.
-Olivia, nie zmieniaj tematu i idź do niego- warknęłam oburzona, gdy zauważyłam, że kobieta usilnie próbuje zmienić temat.
-Przecież jest teraz zajęty- powiedziała wskazując na czarnowłosego, który sprzątał naczynia.
-Ja się tym zajmę- uśmiechnęłam się w jej kierunku i podeszłam do stołu, udając, że nie słyszę oburzonych szeptów szatynki.- Nick, ja to zrobię.
Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony, gdy prawie wyrwałam mu naczynia z rąk. Wskazałam głową siedzącą na trawie Olivię i ruszyłam w stronę kuchni. Właściwie pobiegłam i rzuciłam z głośnym brzdękiem naczynia na blat. Zignorowałam zdziwione spojrzenie pani Marple i podbiegłam do jedynego okna wychodzącego na ogród i ukryłam się za firanką. Zobaczyłam, jak Nick nieśmiało podchodzi do dziewczyny i siada obok. Nie wiem, czy rozpoczęli rozmowę, bo mężczyzna usiadł tyłem do mnie, ale Olivia co chwila uśmiechała się szerzej.
-Daj im trochę przestrzeni- zachichotała pani Marple.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos staruszki, ale stanowczo pokręciłam głową. Miałam wrażenie, że Nick lada moment coś zepsuje i zaprzepaści idealną szansę.
-Camille, oni są dorośli.- powiedziała odciągając mnie od okna.
-Ale… A, jak Nick coś popsuje?- zapytałam, gdy zaciągnęła mnie do kuchni.- Nie chcę, aby to popsuł.
-Nie powinnaś się o to bać. Olivia zna Nicka bardzo dobrze i wątpię, aby jego marudzenie ją przestraszyło. Przyzwyczaiła się.
Westchnęłam ciężko i zabrałam się za zmywanie. Mimo to nadal co chwila starałam się, dostrzec chociaż kawałek pary.
-Jak długo się znają?- zapytałam nagle.
-Olivia wprowadziła się tutaj trzy miesiące po zaginięciu Caroline, więc poznała Nicka, jako aroganckiego gbura.
-I znosiła go?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Olivia jest bardzo cierpliwa, jej tata jest alkoholikiem, więc poradzi sobie ze wszystkim. Pomagała w domu, gdy był na odwyku, a matka zawitała na tamten świat. To odważna dziewczyna.
-Wydaje się strasznie delikatna- szepnęłam.
-W rzeczywistości nic jej nie złamie- pani Marple uśmiechnęła się szeroko.- Taka już jest.
-Jedyna w swoim rodzaju. Idealnie do niego pasuje- uśmiechnęłam się i niepewnie spojrzałam na staruszkę. –Nie przeszkadza to pani?
-Kochanie, to naturalne. Nigdy nie wymagałam od Nicka wiecznej wierności do Caroline. Nie raz udowodnił mi, że ją kocha. Właściwie to cieszę się, że w końcu kogoś znalazł. To świetny chłopak.
-Jak to zepsuje, to wyślę go na Alaskę- mruknęłam pod nosem.

-Z chęcią ci pomogę- zachichotała pani Marple.

Przepraszam, przepraszam. Jeden dzień opóźnienia, tylko jeden, więc proszę nie strzelać. Obiecuję, że już następny rozdział będzie powrotem do Hogwartu. Musiałam po prostu wyjaśnić kwestię Nicka i koniec. Następny rozdział 12 sierpnia. 

11 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobał ten rozdział. Nick w końcu był miły. I to imię dla kota: Amor. Gdybym mogła mieć kotka w domu nazwałabym go tak, na cześć zwierzaka Camille.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Nick nie wyszedł za miły. Bo jeśli tak, to nie o to mi chodziło. Ja mam kota, ale jest rudy, dlatego ma na imię Percy :P

      Usuń
  2. Dobrze, że Nick pozwolił obie na odrobinę luzu. Zwiążek z Olivią na pewno wyjdzie mu na dobre. Wyluzuje się i stanie nieco innym człowiekiem. No i ma plusa u mnie za to, że przeprosił Camille, bo byłbym skończonym chamem, gdyby tego nie zrobił.
    Widać, że Camille pasuje rola kupidyna, więc Amor to zdecydowanie odpowiednie imię dla jej kota;)
    Cieszę się, że w następnym rozdziale będzie już powrót do Hogwart.
    Fajnie, że Cam skończyła te magiczne siedemnaście lat. Teraz może wszędzie posługiwać się magią. Tylko trochę traci na tym wiarygodność jej adopcji, bo kto adoptuje dziewczynę, której pozostało parę tygodni do uzyskania pełnoletniości?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Camille staje się pełnoletnia tylko i wyłącznie dla świata magicznego.Dla świata mugoli wciąż byłaby nieletnia i musiała by spędzić w sierocińcu jeszcze rok. Dla Nicka i Olivii mam jeszcze parę kłopotów, żeby nie było za różowo, ale to później :)

      Usuń
  3. Aj kochana jeden dzień to nic strasznego a warto było czekać.
    Przemiana Nicka mnie zaskoczyła.
    Wcale nie jest takim złym chłopakiem na jakiego się maluje.
    I podobał mi się pomysł z kociakiem od niego.
    Widać prezent idealny dla Cam.
    I to imię.
    Pewnie wybrała je specjalnie.
    Hmm nie wiem Nick jakoś nie pasuje mi dla Olivii.
    Mam wrażenie, że on jednak będzie z Cam.
    Nie wiem czemu ale wszystko zależy od Ciebie jak to pokażesz;)

    I również cudowny nowy szablon.
    O wiele bardziej mi sie podoba może dlatego że bardziej wyrazisty.

    I p.s. nowy rozdział również u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nick i Camille? Nie myślałam jeszcze o tym. Jeśli chodzi o życie uczuciowe moich bohaterów, to na razie oni nie chcą rozmawiać ze mną na ten temat. :)

      Usuń
  4. Ja się tam szczegółów czepiać nie będę, jeden dzień to nic ;p
    Nick mnie rozczulił. Naprawdę. Polubiłam go po tej scenie o wiele bardziej :) Nic dziwnego, że Cam miała takie załamanie po słowach Nicka i cieszę się, że się dogadaliw końcu :) Ale z Camille swatka! :D Ale dobrze robi, Nick i Olivia będą fajną parą :) Szcześciara, kotka dostała! Ale jej zazdroszczę, też tak chcę ^^
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;*
    [zakazane-spojrzenia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nick, jak prawdziwy bad boy. Laski zawsze na takich lecą :) Jeśli chodzi o kotka, to nagle przypomniało mi się, że Cam nie ma żadnego zwierzaka do Hogwartu. A że kotki są taaaakie słodkie :)

      Usuń
  5. Podobało mi się, jak Nick zabiegał o wybaczenie Camille. A rzeczywiście było za co przepraszać, bo mocno ją zranił. Dobrze, że w końcu mu wybaczyła, teraz, jak myślę, się nawet zaprzyjaźnią. Nick choć na chwilę przestał być gburowatym i pokazał swoją lepszą stronę. A możesz mi zdradzić, ile Nick ma lat? (;
    Camille nieźle swata, nie ma co. Ciekawe, czy coś z tego wyjdzie i Nick i Olivia będą razem... Ładna byłaby z nich para ^^
    Ale fajnie, że Cam dostała kotka! Sama bym chciała mieć <3 A Amor to idealne dla niego imię (: Cieszę się, że w następnym rozdziale Hogwart, uwielbiam Hogwart.
    Weny! :*
    [zaplatani-w-mitologie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie chciałam, aby przeprosiny Nicka wyszły zbyt cukierkowo. Często widywałam takie sceny i od nadmiaru cukru musiałam zjadać cytrynę :) Na początku chciałam zostawić Nicka samego, ale komentarze pod rozdziałami pokazywały mi, jakiego potwora z niego zrobiłam. Musiałam poprawić jego wizerunek. Kotek Amor, nie wiedziałam, że to małe stworzonko zbierze takie dobre opinie. A nie wypowiedział an słowa :)
      Jeśli chodzi o Nicka to ma on dwadzieścia dziewięć lat.

      Usuń
  6. Wybacz, że poprzednio nie skomentowałam, ale nie miałam do tego jakoś głowy. Historię Harry'ego i Ginevry postanowiłam napisać od nowa i zniknął mi cały humor. Tak więc, jestem dopiero teraz, ale "lepiej późno niż wcale".

    Przeprosiny Nicka nie były cukierkowe. Były normalne. Camille miała prawo się na niego wściekać. Potraktował ją okropnie i musiał za to zapłacić. Należało mu się. Na szczęście zrozumiał swój błąd i postarał się go naprawić, za co powinien dostać kwiatki. Postarał się i nie odpuścił.

    Camille dostała swój wymarzony prezent. Słodkiego kociaka, któremu dała na imię Amor. Bardzo oryginalne, ponieważ nigdzie nie spotkałam się z takim imieniem dla zwierzątka. Nawet w książkach. Tam jakoś bardzo rzadko występują zwierzęta bohaterów. Bardziej wszystko skupia się na romansach, miłostkach, dramatach ludzi, a te przeurocze zwierzęta są tak jakby na dalekim planie.

    No i Nick&Olivia. Myślę, że Nick boi się trochę związać, bo nie chce po raz kolejny stracić bliskiej osoby. Tak mnie się zdaje. Ze strachu ludzie robią różne rzeczy, nawet rezygnują z tego, co naprawdę kochają. A czasem po prostu trzeba przełamać lody i walczyć do samego końca. "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". Czekam na dalszy ciąg i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń

Numerologia

OBSERWATORIUM