„Wszystko zrozumieć to
wszystko przebaczyć.”
Tadeusz
Dołęga-Mostowicz
25
sierpnia 2000
Manchester
Przetarłam delikatnie piekące oczy i
mocniej przykryłam się kołdrą. Nie wyszłam z pokoju od czasu mojej ucieczki z
księgarni i skutecznie odganiałam każdą osobę, która próbowała tu wejść. Nawet
moje siedemnaste urodziny nie zmusiły mnie do opuszczenia tych czterech ścian.
Pani Marple była bardzo uparta i pukała, co najmniej dziesięć razy na dzień i
próbowała mnie zmusić do przyjęcia jedzenia. Stanowczo odmawiałam pomijając
fakt, że zwijałam jedzenie z lodówki, gdy wszyscy już spali. W spokoju
odliczałam dni do powrotu do Hogwartu i marzyłam, aby znów siedzieć w tym
magicznym pociągu. Zupełnie inaczej było z Nickiem. Najpierw to ja próbowałam
znaleźć z nim jakikolwiek kontakt, teraz role się odwróciły. Kilka razy pukał
do drzwi, ale słyszał tylko kilka przekleństw i wyraźną odmowę wpuszczenia go
do środka. Spojrzałam na Dolly, która wciąż milczała. Pragnęłam, by odezwała
się do mnie i pocieszyła. Powiedziała, że Nick tak naprawdę nie miał racji. Ale
lalka siedziała i patrzyła w jeden punkt, jakby tkwiła tam mapa do słynnego
eldorado. Zasłoniłam okno, bo słońce mocno raziło mnie w oczy. Wiedziałam, że
kilka razy przyszła do mnie Olivia, aby dowiedzieć się, jak się czuje. Z nią
też nie chciałam rozmawiać. Praktycznie jej nie znałam. Dowiedziałam się, że
Nick zaraz po powrocie do domu i odkryciu, że mnie nie ma zadzwonił do niej i
oboje rozpoczęli poszukiwania. Efekt był taki, że Olivia znalazła mnie na
drugim końcu miasta około pierwszej w nocy. W sumie cieszyłam się, że zrobiła
to szatynka, a nie Nick. W końcu pewnie dostałabym od niego niezłą lekcję. Moje
dnie mijały na spaniu, czytaniu i wpatrywaniu się w okno. Dzięki temu
zauważyłam, że Nick coraz więcej czasu spędzał w pracy. Wyjeżdżał mniej więcej
o czwartej i wracał około północy. Za każdym razem wpatrywał się w moje okno, a
potem wchodził do domu. Po kilku sekundach pukał do mnie, a potem odchodził.
Dzisiaj powinno być tak samo, ale Nick nawet nie wyszedł do pracy. Kręcił się
za to po domu i co chwila kłócił się o coś z panią Marple. Nie słyszałam
dokładnie słów, ale oboje podnosili głosy. Nigdy nie słyszałam, aby pani Marple
krzyczała. Kilka razy słyszałam ciężkie kroki mężczyzny, który podchodził do
moich drzwi, aby potem wrócić na dół i włączyć telewizor. Jeśli czekał, aż sama
zejdę na dół, to równie dobrze może czekać na śmierć. Otworzyłam książkę na
ostatniej stronie i przeczytałam dwa ostatnie zdania. W ten oto sposób
zakończyłam wszystkie książki, które znajdowały się w moim pokoju. Teraz
pozostało mi już tylko spanie i wyglądanie przez okno, co było wyjątkowo nudnym
zajęciem. Na tych przedmieściach nigdy się nic nie działo, jedynie rano kilku
ludzi wychodziło do pracy. Prychnęłam wściekła i przykryłam się kołdrą po
czubek głowy. Po chwili usłyszałam pukanie Nicka. Mężczyzna pukał dwa razy
donośnie, a pani Marple kilkanaście i bardzo cichutko.
-Camille,
otwórz- poprosił.
-Idź
sobie- warknęłam.
-Będziesz
tu siedzieć do końca życia?- zapytał już lekko zdenerwowany.
-Tobie
to pasuje, prawda?
Miałam
nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Odpuści, tak jak poprzednim razem, ale za to
usłyszałam skrzypnięcie zamka. Odkryłam się gwałtownie i rzuciłam poduszką.
Przedmiot trafił prosto w twarz zdezorientowanego czarodzieja, który spojrzał
na mnie ze zrozumieniem.
-Zasłużyłem.
-Nie-
pokręciłam głową.- Zasłużyłeś na oberwanie z cegły, ale cierpię na deficyt
cegieł, więc musisz się zadowolić poduszką- syknęłam, ponownie przykryłam się
kołdrą i odwróciłam się do niego tyłem.
Poczułam
jak dźga mnie delikatnie. Nie miałam najmniejszego zamiaru się odwracać.
Pragnęłam jedynie, aby zostawił mnie w spokoju i pozwolił czekać na pierwszy
września.
-Camille,
chciałbym cię przeprosić…
-Wypchaj
się- warknęłam.
Pociągnął
mocniej moją kołdrę i zrzucił ją na podłogę. Poderwałam się z wściekłością i
zmierzyłam go srogim spojrzeniem. Najwyraźniej on też był już mocno wkurzony.
Prychnęłam z wyższością i odwróciłam się do niego tyłem. Usiadł na moim łóżku i
milczał.
-Powiedziałem
za dużo…
-Dobrze,
że w końcu to do ciebie dotarło- syknęłam.- I nie wciskaj mi kitu, że nie
chciałeś.
-Nie
będę- obiecał.- Wiesz, kiedyś spędzałem w tym pokoju całe dnie.
-Nie
interesuje mnie to- skłamałam, ale kiepsko musiało mi to wyjść, bo pokręcił
głową z politowaniem.
-Kiedy
jesteś zraniona, nie umiesz kłamać.
Spojrzałam
na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się delikatnie. Ponownie odwróciłam wzrok
i wpatrywałam się w okno. Zastanawiałam się, czy nie użyć różdżki do
przegonienia go.
-Myślałem,
że znajdę tu jakąś wskazówkę, że dzięki temu znajdę miejsce gdzie ją zabrali-
szepnął.- Potrafiłem gapić się na jej ubrania godzinami, jakby za chwilę miała
wrócić i znów je ubrać. Najczęściej robiłem to, gdy Margaret nie było w domu.
Nie chciałem, aby mnie takiego widziała, bezradnego.
-Po
co mi to opowiadasz?- warknęłam ze złością.- Nie chcesz mnie tu.
-Nie
chciałem, prawda- mruknął i spuścił wzrok.- Myślałem, że masz ją zastąpić.
Starałem się wyobrazić ciebie, jako rozpuszczoną dziewczynkę, która myśli, że
nagle ma wszystko. Patrzyłem, jak Margaret chowa rzeczy Caroline, abyś ty mogła
tu zamieszkać. To właśnie tutaj tworzyła.
-Była
malarką?- zapytałam nagle.
-Pisarką-
westchnął.- Jej opowiadania były niesamowite. Czytając je, myślałeś, że te
wspaniałe krainy naprawdę istnieją, a ludzie mogą być dobrzy.
-Bo
mogą- mruknęłam i zaczęłam się bawić skrawkiem białej koszulki, która była moją
piżamą.
-Wtedy
trudno było w to uwierzyć.
Cisza,
znów ta przerażająca cisza. Oparłam czoło o zimną szybę i starałam się nie
rozpłakać. Co z tego, że Nick przeprosił. Rana po tamtym ciosie nadal paliła mi
serce i będące w pobliżu organy. Czułam się, jakby sztylet, który mi wbił był
zatruty, a jego jad zabijał mnie od środka.
-Myślisz,
że to coś zmieni?- zapytałam zjadliwie.- Przeprosisz i wszystko będzie w
porządku?
-Nie,
nawet wiem, że nie będzie- mruknął.
-Więc,
po jaką cholerę tu przylazłeś?- warknęłam.- Bo zżera cię poczucie winy?
-Cam…
-Nie
przerywaj mi- warknęłam, chociaż to ja przerwałam jemu.- Moi rodzice zostawili
mnie, a ty wytknąłeś mi moje wady i podałeś, jako powód. Jak myślisz, jak to
jest, gdy nie masz nikogo?
-Wiem…
-Och
przestań. Może straciłeś Caroline, ale nadal miałeś Margaret, miałeś Olivię-
zaczęłam wyliczać.- Ja jednego dnia straciłam dwie najważniejsze osoby w moim
życiu i nawet nie wiem dlaczego.
Nawet
nie wiem, kiedy się rozpłakałam. Ze złości znowu uderzyłam go poduszką, ale on
nawet nie drgnął. Zaczęłam okładać go mocniej mając nadzieję, że wszystkie
emocje wyładuje na nim. W końcu zrezygnowana przestałam i ponownie położyłam
się na łóżku. Płakałam, znowu. Poczułam jak Nick powoli mnie podnosi i mocno
przytula. To wystarczyło, abym
rozpłakała się w jego koszulę. Z mojego gardła wydobył się szloch, który
tłumiłam chyba od dzieciństwa. Właśnie teraz nadszedł czas oczyszczenia. Nie
oznaczało to jednak, że zamierzam wybaczyć winy moim rodzicielom. Rana była za
duża. Za to Nick, chyba właśnie został ułaskawiony.
-Więc
mówisz, że Olivia mnie lubi?
Roześmiałam
się głośno. Chyba nigdy nie chciałam być wiecznie na niego zła. Po prostu
czekałam, aż sam przyjdzie mnie przeprosić. Aż zrobi coś więcej, niż pukanie do
drzwi. Musiał mną potrząsnąć bym zrozumiała, że szukaniem wymówek dla rodziców,
katuje sama siebie.
26
sierpnia 2000
Z
uśmiechem spoglądałam na panią Marple, która krzątała się po kuchni. Wczoraj
wieczorem usłyszałam, że moje urodzinowe przyjęcie nie przepadnie, ale zostanie
przełożone. I tak właśnie spoglądałam na pieczone ciasto, którego zapach
roznosił się po całym domu. Miałam ochotę zwinąć, choć kawałek kruszonki, ale
pani Marple uważnie pilnowała swoich wypieków. Przyjęcie miało się odbyć w
ogrodzie, gdzie był już ustawiony stół i krzesła. Na liście gości pojawiła się
także Olivia, która była jedyną mieszkanką Manchesteru, jaką znałam, a na
dodatek miała rozruszać Nicka. Topór wojenny został oficjalnie zakopany, ale i
tak wiedziałam, że mężczyzna się nie zmieni. On już taki był, opryskliwy i
arogancki. Mimo to widziałam polepszenie w naszych relacjach. Nie traktował
mnie, jak największego wroga, czy intruza. Stałam się częścią tej małej
rodziny. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi, więc poleciałam otworzyć. Olivia szybko
otoczyła mnie szczupłymi ramionami nie przejmując się trzymanym przez siebie
ciastem z bakaliami. Natychmiast otoczył mnie zapach wypieku i jej delikatnych,
kwiatowych perfum. Miała na sobie letnią sukienkę w kolorze czerwieni, która
odsłaniała ramiona i plecy. Brązowe włosy spięła w luźny kok, a niektóre
kosmyki swobodnie opadły na jej twarz.
-Wyglądasz
już o wiele lepiej- uśmiechnęła się szeroko.-Wszystkiego najlepszego.
–powiedziała uśmiechając się szeroko i wręczając mi małą, różową torebkę.
-Nie
trzeba było- mruknęłam rumieniąc się.
-To
żaden problem.
Wpuściłam
kobietę do środka i pozwoliłam, aby przywitała się zresztą mieszkańców.
Przyjęcie zaczęło się w porach wieczornych, gdy słońce chowało się za
horyzontem. Wszystkie wspaniałe potrawy zostały wyniesione na ogród, gdzie
zasiadła cała nasza czwórka. Obok Nicka nie pojawiło się tym razem żadne puste
krzesło, ale mężczyzna zdawał się tego nie zauważać. Cały czas rozmawiał z
uśmiechniętą od ucha do ucha brunetką, która opowiadała o ostrej kłótni z
jednym z klientów. Wyłączyłam się w połowie i spoglądałam na panią Marple. Jej
zielone oczy również były wbite w dziewczynę. Ale nie widziałam tam złości, czy
rozczarowania. Radość była wręcz wypisana na twarzy tej starszej kobiety i
wylewała się każdym możliwym otworem. Otworzyłam w końcu prezent od Olivii i z
zachwytem wpatrywałam się w długie srebrne kolczyki.
-To
teraz czas na prezent od nas- zaczął Nick widząc, jak odpakowuje prezent.
Pani
Marple podniosła się szybko z krzesła i popędziła do domu, aby wrócić na ogród
trzymając coś za plecami. Usilnie próbowałam tam zerknąć, aby dostrzec, choć
kawałek prezentu, ale Olivia skutecznie mnie przytrzymywała. Zmarszczyłam
delikatnie brwi i z obrażoną miną splotłam ręce na piersi. Wszystko minęło, gdy
moim oczom ukazał się czarny kotek o czarnych, niczym węgiel oczach. Szybko
odebrałam zwierzątko od staruszki i przytuliłam do siebie. Od dziecka pragnęłam
mieć jakieś stworzonko na własność, niestety sierociniec zabraniał
przechowywania jakichkolwiek zwierząt. Tak więc moje marzenia odpłynęły w siną
dal i zakotwiczyły się, gdzieś w czeluściach mojego umysłu.
-To
najlepszy prezent, jaki mogłam dostać- szepnęłam i objęłam panią Marple, która
zaczęła klaskać w dłonie. – Dziękuję.
-To
dobrze, że się podoba, bo w sklepie raczej nie przyjmują reklamacji- odetchnął
Nick, za co otrzymał kuksańca w bok od stojącej obok Olivii. – No co?
Uśmiechnęłam
się delikatnie i usiadłam przy skalniaku. Trawa delikatnie łaskotała moje nogi,
ale ja wpatrywałam się w małego kociaka, który niepewnie stawiał pierwsze kroki
w nowym domu. W końcu zawrócił w moim kierunku i zaczął ocierać się o każdą z
moich kończyn. Pogłaskałam go po małym, trójkątnym łebku i wsłuchiwałam się w
jego mruczenie.
-Jak
go nazwiesz?- zapytała znienacka Olivia, która usiadła obok mnie.
-Jeszcze
nie wiem- uśmiechnęłam się w stronę szatynki.- A co ty tu robisz?
-Słucham?
-Czemu
nie jesteś z Nickiem?- zapytałam oburzona.- Znów powiedział coś głupiego, tak?
-Nie,
po prostu to twoje przyjęcia, a ja prawie z tobą nie rozmawiałam i…
-Coś
kręcisz- uśmiechnęłam się zanurzając nos w jednym z pięknie pachnących
kwiatów.- No wyspowiadaj się.
Szatynka
pogłaskała delikatnie kota i splotła dłonie. Przez chwilę wpatrywała się w nie,
jakby bała się, że same uciekną. Potem bawiła się jedną z wiszących na jej
nadgarstku bransoletek, by ponownie na mnie spojrzeć.
-Czemu
miałabym być z nim?
-Olivia,
nie załamuj mnie- jęknęłam żałośnie, co wywołało jej chichot.- Przecież widzę,
że ci się podoba.
-Zaraz
podoba- machnęła ręka, ale napotkała moje oburzone spojrzenie i zarumieniła
się.- No dobrze, podoba mi się.
-Więc
czemu siedzisz tu ze mną, zamiast z nim?- zapytałam.- Przecież te kwiatki mnie
nie zjedzą, poza tym pilnuje mnie Amor.
-Amor?-
zapytała zdziwiona.- Tak nazwałaś kota?
-Tak,
może nie nosi pieluchy, ani strzał miłości, ale będzie najbardziej kochanym
zwierzakiem na całym świecie. Poza tym, podoba mi się to imię. Nie chcę, aby mój
kot. Był kolejnym Puszkiem, lub Mruczkiem.
-W
sumie, to bardzo oryginalne imię.
-Olivia,
nie zmieniaj tematu i idź do niego- warknęłam oburzona, gdy zauważyłam, że
kobieta usilnie próbuje zmienić temat.
-Przecież
jest teraz zajęty- powiedziała wskazując na czarnowłosego, który sprzątał
naczynia.
-Ja
się tym zajmę- uśmiechnęłam się w jej kierunku i podeszłam do stołu, udając, że
nie słyszę oburzonych szeptów szatynki.- Nick, ja to zrobię.
Mężczyzna
spojrzał na mnie zdziwiony, gdy prawie wyrwałam mu naczynia z rąk. Wskazałam
głową siedzącą na trawie Olivię i ruszyłam w stronę kuchni. Właściwie pobiegłam
i rzuciłam z głośnym brzdękiem naczynia na blat. Zignorowałam zdziwione
spojrzenie pani Marple i podbiegłam do jedynego okna wychodzącego na ogród i
ukryłam się za firanką. Zobaczyłam, jak Nick nieśmiało podchodzi do dziewczyny
i siada obok. Nie wiem, czy rozpoczęli rozmowę, bo mężczyzna usiadł tyłem do
mnie, ale Olivia co chwila uśmiechała się szerzej.
-Daj
im trochę przestrzeni- zachichotała pani Marple.
Podskoczyłam,
gdy usłyszałam głos staruszki, ale stanowczo pokręciłam głową. Miałam wrażenie,
że Nick lada moment coś zepsuje i zaprzepaści idealną szansę.
-Camille,
oni są dorośli.- powiedziała odciągając mnie od okna.
-Ale…
A, jak Nick coś popsuje?- zapytałam, gdy zaciągnęła mnie do kuchni.- Nie chcę,
aby to popsuł.
-Nie
powinnaś się o to bać. Olivia zna Nicka bardzo dobrze i wątpię, aby jego
marudzenie ją przestraszyło. Przyzwyczaiła się.
Westchnęłam
ciężko i zabrałam się za zmywanie. Mimo to nadal co chwila starałam się,
dostrzec chociaż kawałek pary.
-Jak
długo się znają?- zapytałam nagle.
-Olivia
wprowadziła się tutaj trzy miesiące po zaginięciu Caroline, więc poznała Nicka,
jako aroganckiego gbura.
-I
znosiła go?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Olivia
jest bardzo cierpliwa, jej tata jest alkoholikiem, więc poradzi sobie ze
wszystkim. Pomagała w domu, gdy był na odwyku, a matka zawitała na tamten
świat. To odważna dziewczyna.
-Wydaje
się strasznie delikatna- szepnęłam.
-W
rzeczywistości nic jej nie złamie- pani Marple uśmiechnęła się szeroko.- Taka
już jest.
-Jedyna
w swoim rodzaju. Idealnie do niego pasuje- uśmiechnęłam się i niepewnie
spojrzałam na staruszkę. –Nie przeszkadza to pani?
-Kochanie,
to naturalne. Nigdy nie wymagałam od Nicka wiecznej wierności do Caroline. Nie
raz udowodnił mi, że ją kocha. Właściwie to cieszę się, że w końcu kogoś
znalazł. To świetny chłopak.
-Jak
to zepsuje, to wyślę go na Alaskę- mruknęłam pod nosem.
-Z
chęcią ci pomogę- zachichotała pani Marple.
Przepraszam, przepraszam. Jeden dzień opóźnienia, tylko jeden, więc proszę nie strzelać. Obiecuję, że już następny rozdział będzie powrotem do Hogwartu. Musiałam po prostu wyjaśnić kwestię Nicka i koniec. Następny rozdział 12 sierpnia.
Bardzo mi się spodobał ten rozdział. Nick w końcu był miły. I to imię dla kota: Amor. Gdybym mogła mieć kotka w domu nazwałabym go tak, na cześć zwierzaka Camille.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nick nie wyszedł za miły. Bo jeśli tak, to nie o to mi chodziło. Ja mam kota, ale jest rudy, dlatego ma na imię Percy :P
UsuńDobrze, że Nick pozwolił obie na odrobinę luzu. Zwiążek z Olivią na pewno wyjdzie mu na dobre. Wyluzuje się i stanie nieco innym człowiekiem. No i ma plusa u mnie za to, że przeprosił Camille, bo byłbym skończonym chamem, gdyby tego nie zrobił.
OdpowiedzUsuńWidać, że Camille pasuje rola kupidyna, więc Amor to zdecydowanie odpowiednie imię dla jej kota;)
Cieszę się, że w następnym rozdziale będzie już powrót do Hogwart.
Fajnie, że Cam skończyła te magiczne siedemnaście lat. Teraz może wszędzie posługiwać się magią. Tylko trochę traci na tym wiarygodność jej adopcji, bo kto adoptuje dziewczynę, której pozostało parę tygodni do uzyskania pełnoletniości?
Pozdrawiam.
Camille staje się pełnoletnia tylko i wyłącznie dla świata magicznego.Dla świata mugoli wciąż byłaby nieletnia i musiała by spędzić w sierocińcu jeszcze rok. Dla Nicka i Olivii mam jeszcze parę kłopotów, żeby nie było za różowo, ale to później :)
UsuńAj kochana jeden dzień to nic strasznego a warto było czekać.
OdpowiedzUsuńPrzemiana Nicka mnie zaskoczyła.
Wcale nie jest takim złym chłopakiem na jakiego się maluje.
I podobał mi się pomysł z kociakiem od niego.
Widać prezent idealny dla Cam.
I to imię.
Pewnie wybrała je specjalnie.
Hmm nie wiem Nick jakoś nie pasuje mi dla Olivii.
Mam wrażenie, że on jednak będzie z Cam.
Nie wiem czemu ale wszystko zależy od Ciebie jak to pokażesz;)
I również cudowny nowy szablon.
O wiele bardziej mi sie podoba może dlatego że bardziej wyrazisty.
I p.s. nowy rozdział również u mnie.
Nick i Camille? Nie myślałam jeszcze o tym. Jeśli chodzi o życie uczuciowe moich bohaterów, to na razie oni nie chcą rozmawiać ze mną na ten temat. :)
UsuńJa się tam szczegółów czepiać nie będę, jeden dzień to nic ;p
OdpowiedzUsuńNick mnie rozczulił. Naprawdę. Polubiłam go po tej scenie o wiele bardziej :) Nic dziwnego, że Cam miała takie załamanie po słowach Nicka i cieszę się, że się dogadaliw końcu :) Ale z Camille swatka! :D Ale dobrze robi, Nick i Olivia będą fajną parą :) Szcześciara, kotka dostała! Ale jej zazdroszczę, też tak chcę ^^
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;*
[zakazane-spojrzenia]
Nick, jak prawdziwy bad boy. Laski zawsze na takich lecą :) Jeśli chodzi o kotka, to nagle przypomniało mi się, że Cam nie ma żadnego zwierzaka do Hogwartu. A że kotki są taaaakie słodkie :)
UsuńPodobało mi się, jak Nick zabiegał o wybaczenie Camille. A rzeczywiście było za co przepraszać, bo mocno ją zranił. Dobrze, że w końcu mu wybaczyła, teraz, jak myślę, się nawet zaprzyjaźnią. Nick choć na chwilę przestał być gburowatym i pokazał swoją lepszą stronę. A możesz mi zdradzić, ile Nick ma lat? (;
OdpowiedzUsuńCamille nieźle swata, nie ma co. Ciekawe, czy coś z tego wyjdzie i Nick i Olivia będą razem... Ładna byłaby z nich para ^^
Ale fajnie, że Cam dostała kotka! Sama bym chciała mieć <3 A Amor to idealne dla niego imię (: Cieszę się, że w następnym rozdziale Hogwart, uwielbiam Hogwart.
Weny! :*
[zaplatani-w-mitologie]
Dziękuję :)
UsuńNie chciałam, aby przeprosiny Nicka wyszły zbyt cukierkowo. Często widywałam takie sceny i od nadmiaru cukru musiałam zjadać cytrynę :) Na początku chciałam zostawić Nicka samego, ale komentarze pod rozdziałami pokazywały mi, jakiego potwora z niego zrobiłam. Musiałam poprawić jego wizerunek. Kotek Amor, nie wiedziałam, że to małe stworzonko zbierze takie dobre opinie. A nie wypowiedział an słowa :)
Jeśli chodzi o Nicka to ma on dwadzieścia dziewięć lat.
Wybacz, że poprzednio nie skomentowałam, ale nie miałam do tego jakoś głowy. Historię Harry'ego i Ginevry postanowiłam napisać od nowa i zniknął mi cały humor. Tak więc, jestem dopiero teraz, ale "lepiej późno niż wcale".
OdpowiedzUsuńPrzeprosiny Nicka nie były cukierkowe. Były normalne. Camille miała prawo się na niego wściekać. Potraktował ją okropnie i musiał za to zapłacić. Należało mu się. Na szczęście zrozumiał swój błąd i postarał się go naprawić, za co powinien dostać kwiatki. Postarał się i nie odpuścił.
Camille dostała swój wymarzony prezent. Słodkiego kociaka, któremu dała na imię Amor. Bardzo oryginalne, ponieważ nigdzie nie spotkałam się z takim imieniem dla zwierzątka. Nawet w książkach. Tam jakoś bardzo rzadko występują zwierzęta bohaterów. Bardziej wszystko skupia się na romansach, miłostkach, dramatach ludzi, a te przeurocze zwierzęta są tak jakby na dalekim planie.
No i Nick&Olivia. Myślę, że Nick boi się trochę związać, bo nie chce po raz kolejny stracić bliskiej osoby. Tak mnie się zdaje. Ze strachu ludzie robią różne rzeczy, nawet rezygnują z tego, co naprawdę kochają. A czasem po prostu trzeba przełamać lody i walczyć do samego końca. "Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą". Czekam na dalszy ciąg i życzę weny :*