Harry Potter - Golden Snitch 2

Prorok Codzienny


Szablon: AnaRosa

19.10

Znów poległam i to nie tylko tu, ale i w szkole. Chyba muszę zwolnić tempo i skupić się bardziej na nauce. Od dzisiaj rozdziały będą dodawane raz na miesiąc.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 5 "Hogwart Express"

Z dedykacją dla Joy, z okazji urodzin :*
NAJLEPSZEGO!!

„Czym dla ptaka są skrzydła, tym dla człowieka jest przyjaźń: unosi go ponad proch ziemi.”
Zenta Maurina Raudive

1 września 2000 rok

            Czasami miałam wrażenie, że czas robi na złość i po prostu przede mną ucieka. Goniłam go zawzięcie i błagałam, aby się zatrzymał, ale on pozostawał nieugięty. Od tak. Dlatego z lekkim wahaniem stałam przed barierką do magicznego peronu. W końcu przebiegłam na magiczny peron i ledwo wyhamowałam przed jakimś zbłąkanym czterolatkiem, który natychmiast się rozpłakał i pobiegł do matki.
            Zobaczyłam w oczach pani Marple zdziwienie, a później radość. Rozglądała się zauroczona widokiem wspaniałej lokomotywy i prawie nie zauważyła pojawiającego się za nią Nicka. Starałam się odszukać wzrokiem czarną czuprynę Mary, ale w tłumie było to wręcz niemożliwe. Przecisnęłam się bliżej pociągu i mocniej chwyciłam klatkę z czarnym kotem.
            -Pamiętam, jeszcze swoje podróże do Hogwartu- westchnął Nick.
-Tylko mi się tu nie rozpłacz- mruknęłam, za co oberwałam w tył głowy.- Ej!
-To za złośliwość.
-Mam nadzieję, że Olivia będzie cię karać podobnie- mruknęłam mając nadzieję, że nie usłyszy, ale się przeliczyłam. Jednak tym razem wykonałam zwinny unik i pokazałam mu język.
-Przestańcie już- żachnęła się pani Marple i mocno mnie objęła.- Pisz do nas często.
-Obiecuje- uśmiechnęłam się szeroko i mocno objęłam drobną kobietkę.- A ty masz się grzecznie spotykać z Olivią, jasne?- spojrzałam na Nicka.
-Jakbym słyszał moją matkę- mruknął i mocno mnie objął.
            Staliśmy tak chwilę, a ja poczułam jak pod moimi powiekami zaczynają zbierać się pierwsze łzy. Po raz pierwszy zastanawiałam się nad powrotem do zamku. Cichy gwizd lokomotywy przeszył ciszę i sprawił, że na dworcu pojawiło się zamieszanie. Wszyscy uczniowie zaczęli szybko wsiadać do wagonów, aby pociąg nie odjechał bez nich. Nick szybko mnie puścił i prawie wrzucił do pociągu razem z moim bagażem. Pomachałam pani Marple, która wierzchem dłoni ocierała łzy z policzków. Poczułam wiatr we włosach, gdy koła ruszyły. Po chwili zamknęłam drzwi i przepychając się pomiędzy uczniami szukałam przedziału, w którym mogłabym spędzić podróż.
            -Camille- męski głos odezwał się gdzieś zza moich pleców i przywołał ciepłe wspomnienia.- Tutaj.
            Ruszyłam w stronę Noela i z trudem weszłam do przedziału. Mocno go objęłam, a ten krótki gest odgonił ode mnie wszelkie smutki. Mój przyjaciel odstawił bagaż na półkę i uśmiechnął się do mnie szeroko. Miałam wrażenie, że on jako jedyny nigdy się nie zmieni. Wciąż miał lekko dziecięcy wyraz twarzy, a brązowe włosy nie urosły nawet o cal. Zdziwiłabym się, gdyby nie przybyło mu nawet piegów na policzkach. Usiadłam naprzeciwko niego i otarłam pot z czoła. Nadal nie mogłam uwierzyć, że mimo września pogoda nadal była tak dobra. Zazwyczaj spędzaliśmy tę podróż na liczeniu krople deszczu.
            -Mary poszła na spotkanie prefektów- oznajmił chłopak i poprawił białą koszulę.
            -Jak zwykle.- mruknęłam- Nie widziałam jej na peronie.
            -Bo nie uwierzysz, co się stało, ale nasza panna Barry omal nie zdążyła na pociąg- zachichotał chłopak.- Musiałem ją wciągać do wagonu.
            Spróbowałam sobie wyobrazić przerażoną Mary, która w panice próbuje dogonić pociąg. Parsknęłam śmiechem i oparłam głowę o chłodną szybę. Jedyną dziwną rzeczą było to, że Mary nigdy się nie spóźnia. Przecież ona zawsze jest minimum pół godziny wcześniej. Noel najwyraźniej nie przejmował się tym zbytnio, bo przeglądał swoją kolekcję czekoladowych żab. Właśnie, dlatego twierdziłam uparcie, że Noel to wciąż dzieciak.
            -Zabrałbyś się za coś ciekawszego- warknęłam i wyrwałam mu kartę z Hermioną Granger.- Masz już ich z tysiąc.
            -Lepsze to, niż czytanie tych waszych bzdur- mruknął i z dziecięcą łatwością odebrał swoją własność.- Przynajmniej mam jakieś hobby.
            -To jest obsesja.
            Posłał mi oburzone spojrzenie i wydął usta, niczym obrażony czterolatek. Poskutkowało i wszystkie karty wylądowały na dnie torby, co skwitowałam szerokim uśmiechem. Noel rzucił mi opakowanie z zimnymi fiolkami* i wsadziłam smakołyk do ust. Miałam wrażenie, że cały świat magii smakuje jak ta mała landrynka miętą i cytryną.  Podczas mojej małej uczty Noel wyciągnął nowego Proroka i otworzył gdzieś w środku. Odłożyłam paczkę na fotel i usiadłam obok niego, aby spokojnie zaglądać mu przez ramię.
            Na wielkiej fotografii widniała Hermiona Granger, a właściwie już niedługo Weasley, bo dwa tygodnie temu przyjęła oświadczyny swojego przyjaciela Ronalda Weasley` a, która odgarniała burze włosów za siebie i uśmiechała się do obiektywów. Westchnęłam ciężko, gdy zauważyłam kolejny wywiad na temat złej sytuacji skrzatów domowych.
            -Ta kobieta zwariowała- mruknęłam i wyrwała mu gazetę.- Dawaj, bo pomyślę, że się w niej zakochałeś.
            -To, że martwi się też innymi nie znaczy, że jest wariatką- oświadczył oburzony i spróbował odebrać mi gazetę.- Zresztą uważam, że ma rację.
            -Powiedz to Mary, a osobiście cię udusi. Zresztą ta kobieta mogłaby się zająć poważniejszymi sprawami, niż skrzaty domowe. To już piąty strajk goblinów, a ministerstwo nic. Tydzień temu z trudem wymieniłam w banku pieniądze.
            -Uważasz, że gobliny są ważniejsze niż skrzaty? Gobliny nie pracują przynajmniej, jak niewolnicy.
            -Mówisz tak, bo jest ładna, sławna i gdybyś mógł to śpiewałbyś serenady pod jej oknem- prychnęłam rozeźlona i otworzyłam na pierwszej stronie, gdzie patrzyli na mnie dwaj mężczyźni.
            Jednego z nich rozpoznałam bez problemu, blizna na czole była jednoznaczna. Harry Potter poprawił okulary, które spoczywały na jego nosie i klepał po ramieniu stojącego obok przyjaciela. Ron Weasley uśmiechał się niemrawo i unosił wysoko dyplom. Wielki nagłówek wręcz raził w oczy.
„POTTER I WEASLEY NOWYMI AURORAMI!”
Harry Potter, który dwa lata temu pokonał sławnego czarnoksiężnika Lorda Voldemorta i jego przyjaciel Ronald Weasley podeszli dwa tygodnie temu do ostatecznego egzaminu na aurorów. Jak się wczoraj okazało obaj zdali i zostali przyjęci na wysokie stanowiska w Ministerstwie. Minister Magii Kingsley Shacklelbolt dał panu Potterowi stanowisko szefa Brygady do spraw kryzysowych, która została powołana w celu zapobiegnięcia nasilającej się przestępczości.  Ronald Weasley został mianowany jego zastępcom. Obu panom życzymy szczęścia. Więcej na stronie 4.

            -Na Merlina- warknęłam.- To nie magazyn plotkarski, tylko normalna gazeta.
            -Aleś ty dzisiaj nerwowa- westchnął Noel, który zajadał już zimne fiolki.- To dobra informacja.
            -O kimś innym nie pisaliby tyle- prychnęłam i zabrałam mu opakowanie, na co jęknął z zawodem.- Niepotrzebnie traktują ich jak wielkich panów. Nie musieli nas ratować.
            -Camille, ty się chyba nie słyszysz.
            -Nie chodzi mi o to, że nie jestem wdzięczna- westchnęłam.- Tylko o to, że zachowują się jak herosi, którzy dali nam łaskę. Nikt ich o to nie prosił.
            -Więc lepiej nie czytaj wywiadu- mruknął Noel i jęknął, gdy zdenerwowana przerzuciłam na czwartą stronę.

WYBRANIEC AUROREM

Marlene Knight: Spodziewał się pan tak dobrych wyników z egzaminu? Przecież wszyscy wiemy, że pan i pan Weasley nie wrócili do Hogwartu, tylko od razu rozpoczęli szkolenie na aurora.
Harry James Potter: Dużo przykładałem się do nauki i wiem, że kolejny rok w Hogwarcie byłby dla mnie stratą czasu. Życie przeszkoliło mnie do bycia aurorem, a nie siedzenie w zamku i zajadanie się owsianką. Czy spodziewałem się takich wyników? Byłbym zdziwiony, gdyby były inne. (śmiech)
M.K.: Mówi pan, że to nie Hogwart, a życie uczy nas więcej. Czy jest pan za skróceniem lat nauki w magicznej szkole? Bo jak pamiętamy, wspominał pan o tym kilka miesięcy temu.
H.J.P: Tak, cały czas się z tym zgadzam. Za moich czasów szkolna kadra nie była zbyt wykwalifikowana do nauczania młodych, wystarczy wspomnieć o pani Dolores Jane Umbridge, a także Severusie Snape`ie. Dzieci więcej się nauczą w czasie pracy, niż na uroczych chwilach lenistwa w zamku. Nie sądzie, aby kadra nauczycielska zmieniła się bardzo w stosunku do poprzednich lat. Szczególnie, że na miejscu dyrektora zasiada Minerwa McGonnagall, która kultywuje tradycje zamku i Albusa Dumbledore` a.
M.K: Ale większość uważa Hogwart, jako symbol dzieciństwa i naukę samodzielności. Większość ludzi znajduje tam swoją miłość, jak na przykład pan.
H.J.P: Zgadza się, poznałem Ginny w szkole, ale jeśli ludzie są sobie przeznaczeni, to i tak na siebie trafią. Moja żona zgadza się ze mną w stu procentach i zastanawia się, czy nasze dzieci pójdą do Hogwartu.
M.K: Od razu po zdaniu egzaminów dostaje pan dobre stanowisko z wielką odpowiedzialnością. Nie przeraża to Pana?
H.J.P: Skąd (śmiech). Ratowanie świata czarodziejów to było coś, teraz to będzie przypominało jak zabawę na placu zabaw. Teraz będę mógł się zrelaksować i robić to, co lubię. Muszę przyznać, że adrenalina stała się nieodłącznym aspektem moje życia. Każdy w końcu czegoś potrzebuje.
M.K: Pana żona nie martwi się o Pana? Przecież to praca bardzo niebezpieczna i w każdej chwili może pan ją zostawić samą z małym dzieckiem.
H.J.P: Moja żona wie, na co się pisała, gdy wyszła za mnie za mąż. Zna też moje umiejętności, które pozwolą mi przetrwać w trudnych sytuacjach. Zresztą, wyniki mówią same za siebie. Byłem najlepszy, dlatego otrzymałem tą posadę.
M.K: Większość aurorów z większym stażem mówi, że dostał ją pan ze względu na długoletnią przyjaźń z Ministrem Magii, a także za wcześniejsze zasługi.
H.J.P: Ja wiem, że zazdrość to okropne uczucie i czasem trudno sobie z nim poradzić, ale tak już jest. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą mnie uwielbiać. Mówię jednak otwarcie, że mimo przyjaźni z panem Ministrem nie prosiłem go o tę posadę, ani nawet ni nie sugerowałem. Przyznaję, że to zaszczyt przyjąć ją od przyjaciela, który wspierał mnie w trudnych chwilach i jestem wdzięczny, że doczekałem takiej chwili.
M.K: Jakie będą pierwsze pana decyzje, jeśli chodzi o Brygadę? Szykują się jakieś radykalne zmiany?
H.J.P: Wydaje mi się, że jest to nieuniknione. Większość aurorów, już dawno powinna odejść na zasłużoną emeryturę. Nie potrzebnie zajmują wakat młodzieży, która ma więcej wigoru, jak i doświadczenia. Kilku trzeba będzie zwolnić, albo na stałe posłać za biurka. To będzie dla mnie trudna decyzja, ale jako szef nigdy nie będę miał łatwo.
M.K: Pański wieloletni przyjaciel- Ronald Weasley, ponownie zostaje pana zastępcom. Czy nie ma do pana jakiś urazów, że wiecznie pozostaje w pańskim cieniu?
H.J.P: Ron jest już do tego przyzwyczajony (śmiech). Przecież rozumie, że nie może być powyżej mnie z takimi wynikami. Często musiałem mu pomagać nawet z najprostszymi urokami. Nie chciałem mówić, że nie nadaje się na aurora, bo on mnie wspierał od zawsze. Teraz jednak wierzę, że jest gotowy na wszystkie możliwości. W końcu został wyszkolony przeze mnie.


            Przestałam czytać w połowie, bo zrobiło mi się niedobrze. Odrzuciłam od siebie gazetę i splotłam ręce na piersi. Pamiętałam, że jako uczennica pierwszego roku wymykałam się do biblioteki, aby poczytać o Wybrańcu. Wtedy był dla mnie uosobieniem dobra, a nie celebrytą, który publicznie obrażał swoich przyjaciół. Zobaczyłam, jak Noel niepewnie sięga po gazetę i posłałam w jego stronę oburzone spojrzenie.
            -No co?
            -Chyba nie zamierzasz czytać tych bzdur?- warknęłam i zgniotłam gazetę w wielką kulkę.-        Gdyby była tym Weasley` em to wcisnęłabym temu Potterowi nową Błyskawicę w tyłek.
            -Mogę się dowiedzieć, co się dzieje?
            Odwróciłam się w stronę Mary, która stała z założonymi na piersiach rękoma i uniosła wysoko brew na widok zgniecionej gazety, którą nadal trzymałam.
            -Mówiłam, abyś jej tego nie dawał- westchnęła czarnowłosa i poprawiła szatę.
            -Cieszę się, że usłyszałem twoje a nie mówiłam- prychnął Noel i odebrał mi gazetę.- Przeczytam w szkole.
            Prychnęłam wściekła, a Mary opadła na miejsce obok mnie. Dziewczyna nie zwracała jednak uwagi na nikogo, tylko wyjęła książkę od transmutacji i zaczęła przerzucać kartki. Byłam pewna, że nawet nie przegląda zawartych w niej obrazków. W końcu zatrzasnęła ją z hukiem i spojrzała na mnie z wyczekiwaniem. Miała okrągłą twarz o lekko opalonej skórze i duże, błękitne oczy. Czarne loki swobodnie opadały na jej szczupłe ramiona, a szata opinała szczupłą talię.
            -Smith, został prefektem- oznajmiła ponuro.- Derrick wyjechał z Anglii i McGonnagall musiała znaleźć zastępcę. Niestety został nim nasz wspaniały ścigający.
            -Ta poczwara prefektem?- warknęłam.- On nawet nie wie ile jest dwa plus dwa.
            -Liczyłbym się ze słowami, Lorenge.- ostrzegł zimny głos.
            Podniosłam się z fotela i spojrzałam na Smitha nienawistnym spojrzeniem.  Miałam nadzieję, że zniknie, albo skurczy się do tak małych rozmiarów, że będę mogła go zdeptać. Niestety chłopak stał dumnie z uniesioną głową, a tuż za nim stała jego dziewczyna, Clarisse Olsen. Miałam wrażenie, że dziewczyna czeka na możliwość wyciągnięcia różdżki i zaatakowania każdej osoby znajdującej się w tym przedziale. Jej wąskie oczy były zmrużone, a usta zaciśnięte w wąską linię. Oparła się na ramieniu Smitha i odgarnęła na plecy blond włosy.
            -John, chodźmy stąd- poprosiła i pocałowała go delikatnie w policzek.- Nie ma sensu marnować na nią czasu.
            -Idź, ja się nią zajmę- odparł John i pocałował dziewczynę w usta.
            Skrzywiłam się teatralnie, a Noel udawał odruch wymiotny. Wiedziałam, że nie mógł się powstrzymać i musiał dopiec swojej siostrze. Bo może tego nie było widać, ale Noel i wiedźma z Gryffindoru byli rodzonym rodzeństwem. Do dziś nikt nie odkrył, dlaczego Clarisse stała się żmiją w ludzkim ciele. Blondynka prychnęła na widok brata i zniknęła.
            Splotłam ręce na piersi i uniosłam wyzywająco podbródek. Miałam nadzieję, że nie zjawi się tu któryś z kumpli Smitha. Chłopak przejechał wzrokiem po Mary, która wpatrywała się w ścianę, jakby miała nadzieję, że to tylko sen i zatrzymał się na Noelu, który już po chwili stał obok mnie. Smith należał do osób, które miały wszystko. Wysoki chłopak o szarych oczach zdobywał sympatię dziewcząt i nauczycieli. A podczas rozgrywek Quidditcha widać było jedynie jego czarną czuprynę. Miał mocno zarysowaną szczękę, a usta zawsze wygięte w ironicznym uśmiechu.
            -Lorenge i spółka- zachichotał Smith i ponownie skupił się na mnie.- Brak szacunku do nowego prefekta, co?
            -Smith, pokazać ci gdzie znajdują się drzwi?- zapytał niezbyt uprzejmie Noel i wystąpił przede mnie.- A może sam wyjdziesz?
            -Olsen, widzę, że nie jesteś jednak takim gamoniem, jak mówi Clarisse- parsknął śmiechem John, a ja zauważyłam żyłę na szyi przyjaciela.- Chociaż do Hufflepuffu nie trafia nikt inny.
            Złapałam przyjaciela za nadgarstek i przecisnęłam się na przód. Czułam jak Noelowi drżą ręce i wiedziałam, ze najchętniej rzuciłby się na Johna z pięściami nie licząc się z konsekwencjami swojego czynu.
            -Szlaban, czy punkty?- warknęłam.
            -Daj spokój, Camille- wysyczał Noel.- Nie ma prawa nic zrobić, jeszcze nie jesteśmy w Hogwarcie.
            -Upomnienie- odparł John ignorując mojego przyjaciela.- Ostatnie upomnienie.
            -Bo do większej ilości byś nie doliczył?- zapytałam z ironią.- Daruj sobie, jeśli myślisz, że będę jedną z twoich chichoczących fanek dlatego, bo zostałeś prefektem. Jestem ciekawa ile twój ojciec musiał zapłacić Longbottomowi, aby…
            -Zamknij się- warknął i złapał mnie mocno za nadgarstek. Bolało, ale starałam się to ukryć.- Radziłbym ci bardzo uważać, Lorenge.
            Nie zdążyłam odpyskować, bo chłopak już opuścił przedział i najwyraźniej ruszył na randkę z Clarisse. Odwróciłam się do Noela, który wciąż próbował się uspokoić i opadł na siedzenie. Wiedziałam, że zachowanie Clarisse powoli go niszczyło. Przecież był jej starszym bratem i zawsze chciał ją chronić. Skończyło się na tym, że Clarisse w drugiej klasie pokazała swoją prawdziwą naturę.
            Nie potrafiłam patrzeć, jak powoli traci nad nią panowanie. Teraz już nawet nie zwracali na siebie uwagi na korytarzach. Usiadłam obok Mary, która spojrzała na Noela oskarżycielsko. Szturchnęłam ją mając nadzieję, że odpuści przyjacielowi kolejnych wyrzutów.
            -Co wyście sobie wyobrażali?- warknęła nagle i podniosła się z miejsca.- Czy wam się to podoba, czy nie, on jest teraz prefektem i może wam zniszczyć cały rok.
            -Mary, daj spokój- poprosiłam.- Naprawdę nie mam ochoty na kłótnie. Zresztą nie pozwolę, aby ten bałwan panoszył się po całym zamku.
            -Czasem naprawdę się zastanawiam, jakim cudem trafiłaś do Hufflepuffu- Mary pokręciła głową i spięła włosy, aby jej nie przeszkadzały.- Nie słyszałaś, że Puchoni są pokojowo nastawieni do wszystkich?
            -Nie- warknęłam i zmrużyłam wściekle oczy.- Poza tym, może inni dadzą sobą pomiatać, ale na pewno nie ja.
            -Mary, nie zmienisz jej- wtrącił się Noel.- Camille już taka jest.
            Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do przyjaciela i spojrzałam przez okno, gdzie powoli zaczynało się robić ciemno. Oznaczało to, że dojeżdżamy już do celu i lada moment znów będę w domu. W tych zimnych korytarzach i w przytulnym pokoju wspólnym, gdzie będę grała z Noelem w szachy, uczyła się z Mary i dręczyła Jessicę.
            Bo tak kojarzył mi się Hogwart. Z wolnością, radością i czymś oczywistym. Wróciłam wspomnieniem do wywiadu z Potterem. Nie wyobrażałam sobie ograniczenia lat w Hogwarcie. To był jak rytuał przejścia. Wróciłam wspomnieniami do tych zabawnych chwil, gdy razem z Noelem omal nie przyprawiliśmy pani Pince o zawał, gdy porozrzucaliśmy w całej bibliotece książki. Nie sądziłam, że twarz człowieka może przybrać barwę buraka. Zachichotałam cicho.
            Wiedziałam, że teraz będzie tak samo. Będą nowe przygody, a nasza trójka nigdy się nie rozdzieli. Bo przyjaźń przetrwa wszystko.

*zimne fiolki – magiczny przysmak wymyślony przeze mnie.



Jest powrót do Hogwartu, a właściwie sama podróż, która strasznie mi się rozpisała. Nie wiem, czemu. Mimo to poznajemy już dużo ważnych postaci, no i Mary, która pewni wszystkich ciekawi. Mała podpowiedź, zwracajcie na nią uwagę od samego początku, bo Camille od początku będzie zwracać uwagę na jej zachowanie.

6 komentarzy:

  1. Dziękuję Ci kochana za dedykacje! <3 Naprawdę, bardzo miło z Twojej strony :)
    Okej, ochłonęłam, to przejdźmy do rozdziału ;)
    Najbardziej spodobało mi się zachowanie Cam w pociągu. I Noel. Ten chłopak ma wyjątkową urodę ^^ Szkoda tylko, że ma jędzowatą siostrzyczkę ;/ Camille i Smith się nie cierpią i to bardzo, dobrze że dziewczyna nie da sobą pomiatać i się stawia. Mary na pewno się przyjrzę ;)
    Rozdział świetny i cóż, chcę więcej!
    Jeszcze raz dziękuję za dedykacje :*
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie, przeokropnie podoba mi się to opowiadanie. Masz lekki styl, postacie są naturalne i przekonujące, dialogi świetne - no cóż, nie będę się rozpisywać, pewnie wiele osób Ci to mówi... ekchm, piszę ;)

    Ale
    jestem absolutnie oburzona wywiadem z Harrym.
    Zrobiłaś z niego mega buca, okropnie mi się to nie podoba. Po pierwsze - Harry na pewno nie uważał Snape'a za niewykwalifikowanego nauczyciela. Antypatycznego, wrednego, owszem. Ale nie niewykwalifikowanego. Poza tym pod koniec bardzo zmienił swoje zdanie na jego temat. Inaczej nie nazwał by swojego syna "Albus SEVERUS".
    Po drugie: Cała saga, wszystkie siedem tomów świadczy o tym, że Harry KOCHAŁ HOGWART. Zresztą w ogóle to wszystko do niego nie pasuje, to wygląda jakby Percy ochlał się eliksiru wielosokowego z włosem Harry'ego. No cóż.

    Wybacz mi tą małą krytykę, nie oznacza ona oczywiście, że nie zamierzam tu częściej zaglądać :)
    Masz cudowny styl, czytało mi się tak leciutko, ze nawet nie zauważyłam, kiedy połknęłam prolog i te pięć rozdziałów :)

    ach, i jeszcze gdzieś tam dwa razy napisałaś "zastępcom", a powinno być "zastępcą" :)

    Pozdrawiam,
    Aprilias :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie Hogwart, a raczej podróż do niego. Podobała mi się pogawędka Nicka i Camille. Traktują się prawie jak rodzeństwo - te ich wzajemne docinki;D
    Zdziwił mnie wywiad z Harry'm Potterem, z którego zrobiłaś... dosyć wredną i płytką postać. Nie sądzę, żeby on się wypowiedział się w ten sposób o Hogwarcie, który uważał za dom albo o Snape, gdy zrozumiał ile ten zrobił dla jego rodziny. Okej, rozumiem, że to celowy zabieg, ale nawet głupi buc potrafiłby zachowywać nieco większą dbałość o słowa tak, aby chociażby uniknąć procesów o zniesławienie. A jego słowa o Ronie były po prostu chamskie. Postaraj się, aby jego słowa na przyszłość miały więcej dwuznaczności, lekkiej wyższości, ale nie jawnej pogardy, bo to nie przejdzie.
    Lubię Mary. Wydaje się fajną postacią no i jest prefektem, o czym ja zawsze skrycie marzyłam;D Noel to przyjaciel Camille, tylko przyjaciel? Czy może będzie coś więcej? Clarisse i jej chłopak mnie irytują. Boże, chroń przed takimi ludźmi.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj kochana doczekałam się w końcu powrotu do Hogwartu.
    Nie masz pojęcia jak się cieszę.
    Byłam pewna, że nigdy to nie nastąpi, chociaz miałam też nadzieje na mały romans Nicka z Camillą, ale może kiedyś?
    Zaskoczył mnie bardzo wywiad z Potterem.
    Mam wrażenie, że to nie sa jego słowa.
    Naprawdę bardzo niepozytywnie i nie dziwię się wcale reakcji dziewczyny.
    Sama zareagowałabym podobnie na jego słowa.
    I też walnęłabym Harr'yego błyskawicą należałaby mu się.
    Tymczasem reszta rozdziału naprawdę dobra.
    No i ten tajemniczy John.
    Aż kojarzy mi się z Malfoyem normalnie nie mam pojęcia czemu;)
    Jestem ciekawa jak rozwiniesz dalej jej wątek.
    Coraz bardziej podoba mi się ta historia.
    Czekam na więcej i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej! Dotarłam do Twojego bloga, przeczytałam zaległości i oto jest komentarz zawierający przemyślenia Słoneczka na temat minionych pięciu rozdziałów.

    Otóż, pierwsza uwaga. Bzy, o których zapachu wspominałaś, kwitną późną wiosną, w czerwcu już kończą swoje kwitnienie.
    Nick bardziej podobał mi się jako cham i arogant. I liczyłam, że podczas całej akcji bloga jego narzeczona i córka pani Marple odnajdzie się czy coś. Poza tym spodziewałam się, że nie będzie on synem szanownej babcinki. Za dobrze Cię znam.

    Przeczytaj swój rozdział, a potem mój o podróży do Hogwartu z hogwart-wolf. Powiało podobieństwem? Bo mi bardzo xD
    Uwielbiam bad boyów, dlatego John dostałby Like'a gdyby miał przycisk nad głową.

    Niecierpliwie czekam na coś nowego. Mogłabyś zrobić coś z tym szablonem? Bo czyta się paskudnie?

    Całusy
    JS

    PS
    http://lodowe-serce.blogspot.com/ you know what I mean xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam od początku i jestem pod wrażeniem. Naprawdę podoba mi się to jak piszesz, a czytało mi się wyjątkowo przyjemnie:)
    Szczególnie duże wrażenie wywarły na mnie dialogi z którymi sama zawsze mam problemy. Ale co do samej treści - mocno, ale to mocno zdziwiło mnie zachowanie Pottera. To jak wypowiadał się o Hogwarcie... Cóż, no pewnie jest w tym jakaś głębsza tajemnica;)
    Czuję, że zagoszczę tutaj dłużej - z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie;)
    [ http://arosenstiehl.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń

Numerologia

OBSERWATORIUM